środa, 6 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 5 Part. 2



CLARY:

Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam jego piękna twarz
- Jestem w niebie - szepnęłam słabym głosem
- Nie umarłaś skarbie wciąż żyjesz a ja jestem przy tobie, ale jak dojdziesz do siebie, to osobiście cie zabije za to co zrobiłaś, coś ty sobie myślała Klery jak mogłaś mi to zrobić
- Ja, to ty ośmieszyłeś mnie przed cala klasa ten list był tylko dla ciebie mam nadzieje ze jesteś z siebie zadowolony jak ja teraz wrócić do szkoły, a właśnie gdzie ja do diabla jestem i co to jest - powiedziałam zaskoczona gdy na swoim reku ujrzałam jakiś tatuaż po czym spojrzałam na Jacek był ubrany cały na czarno jak ten facet którego widziałam w klubie gdy zabijał jakiegoś chłopaka
- Och Clay nie przeczytałem listu klasie wybiegłem z sali za tobą ale już cie nie było i dokończyłem czytać list na korytarzu kocham cie Clery i nie mógłbym... - zaczął podchodząc do mnie
- Nie podchodź - krzyknęłam zdając właśnie sobie sprawę ze to Jace był tym morderca w klubie teraz miałam gdzieś list chciałam tylko nie być jego kolejna ofiara odruchowo odskoczyłam gdy chciał podejść - to byłeś ty, wtedy w klubie, ty go zabiłeś, boże zakochałam się w mordercy - krzyknęłam po czym biegiem ruszyłam w stronę drzwi lecz drogę zastąpił mi inny chłopak nie wiedziałam co robić byłam przerażona
- Wybierasz się dokądś - powiedział chłopak zastępujący mi drogę nie miałam dokąd uciec odruchowo zaczęłam się cofać aż natknęłam się na ścianę
- Clery spójrz na mnie nigdy bym cie nie skrzywdził nie jestem mordercą - powiedział jace chcąc mnie uspokoić
- Ale ja widziałam to byłeś ty
- Tak to bylem ja ale ten którego zabiłem nie był człowiekiem
- Co, co ty bredzisz
- To był demon Clery wiem ze to brzmi głupio ale tak jest
- To jakiś żart? Zaraz wyskoczy jakiś facet z dennego reality show i krzyknie "Jesteś w ukrytej kamerze"- nie powiem miałam taką nadzieje, ale minuty mijały i nikt nie wyskoczył ani nic nie mówił. Nie chciałam stracić Jace, ale to wszystko było mylne i nie wiedziałam co mam o tym sądzić. Nie mogę działać pochopnie. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam w stronę łóżka na, którym po chwili usiadłam. Musze się dowiedzieć o co chodzi. - Jace w takim razie możesz mi wyjaśnić o chodzi z tymi "demonami" - zrobiłam cudzysłów palcami żeby się z nim podroczyć i rozładować atmosferę, ale jemu jak widać nie było to w głowie. Usiadł na końcu łóżka i przez chwile przyglądał mi się w zamyśleniu, ale po chwili zaczął wyjaśniać: - Clary na świecie żyją istoty, o których ludzie nie wiedzą, że istnieją. Myślą, że są one wymysłami ich wyobraźni jednak jest inaczej one istnieją i mają się bardzo dobrze żyjąc wśród ludzi udając ich. Niektórzy polują na ludzi, a niektórzy chcą żyć z nimi w pokoju nie afiszując się i nie wtrącając się w ich sprawy. A niektórzy po prostu uwielbiają siać zamieszanie i takimi zajmujemy się my Nocni Łowcy
inaczej nazywają nas "Nephilim" a ty jesteś jedna z nas to jedyne wytłumaczenie tego ze wtedy nas widziałaś
widzisz to co masz na nadgarstku nie jest jakimś tatuażem to runa
- Że co?
- Runa maja różne zastosowania dzięki nim możemy być niewidzialni dla ludzi czy wykorzystać je w uzdrawianiu, ale tylko Nephilim, naznaczenie runa człowieka by zabiło a ponieważ w 90 % bylem pewien że jesteś jedną z nas zaryzykowałem zresztą karetka i tak by nie zdarzyła
- Zaraz chwila stop chcesz powiedzieć ze to mogło mnie zabić?
- Tak ale żyjesz wiec już wiemy ze na pewno płynie w tobie krew Nephilim
- A co gdybyś nie miał racji? Co wtedy? Pomyślałeś, że wtedy leżałabym 2 metry pod ziemią i wąchała kwiatki od spodu- Byłam wściekła. Gotowało się we mnie. Był wstanie zaryzykować moje życie by upewnić się w swoich przekonaniach. On to ma tupet! Co za... Yhh... za bardzo go kocham by się na niego gniewać, ale to nie zmienia, że był wstanie aż tak zaryzykować. Musiałam coś zrobić z tą wściekłością. Wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić z kąta w kąt próbując pozbyć się pozbyć narastającego we mnie gniewu. Jace przez cały ten czas wpatrywał się we mnie z miną zbitego psa. Nie mogę na nie niego patrzeć bo zaraz w podskokach wlecę mu w ramiona, a nie mogę tego zrobić do puki wszystkiego mi nie wytłumaczy. - No może w końcu coś powiesz? Zawsze masz tyle do powiedzenia, a teraz tak nagle połknąłeś język? No proszę państwa przed wami nie spotykana odmiana Jace Wayland, który nic nie mówi. Zanotujcie tą datę albo udostępnicie to w sieci.- ustałam w miejscu, założyłam ramiona na piersi i czekałam aż coś z siebie wydusi, ale nadal nic nie mówił. Już chciałam wyjść z tego pomieszczenie byle najdalej od Jace, kiedy on przemówił :
- Był bym w stanie zaprzedać dusze diabłu tylko po to byś ty mogła żyć. Musiałem zaryzykować. Bałem się, że jeżeli nie spróbuję cię ratować. Stracę cię na zawsze. Nie przeżyłbym bez ciebie jednego dnia. Szczególnie wiedząc, że mogłem ciebie uratować, a tego nie zrobiłem. Byłbym idiotą nie próbując cię ratować zwłaszcza dlatego, że to przeze mnie prawie umarłaś... - przerwał. Wziął głęboki oddech i kontynuował
- Gdybyś umarła popełniłbym samobójstwo byle być z tobą. Życie bez ciebie nie miałoby sensu. Zrozum to. Jesteś tą jedyną. Kocham cię.- kiedy to powiedział odwróciłam się płacząc ze wzruszenia od jego słów, gdy Jace to zobaczył podszedł do mnie. Przytulił i szepnął
- Piękne dziewczyny nie powinny płakać - po czym mnie pocałował.
A ja nie mogąc się powstrzymać pogłębiłam pocałunek. Kiedy skończyliśmy się całować szepnęłam:
- Ja ciebie bardziej
- Na anioła przestańcie bo zaraz mnie zemdli - powiedziała jakaś dziewczyna wchodząca do pomieszczenia i niosąca jakieś ubrania
- To Izabel moja siostra - miło mi - ja jestem Clery powiedziałam do dziewczyny
- Tak wiem jace wkoło o tobie papla, a teraz masz przebierz się Hoge chce cie widzieć - powiedziała podając mi ubrania
po czym wyszła a wraz z nią ten chłopak który pojawił mi się w drzwiach
- Kim jest Hoge? - zapytałam Jacea.
- Hoge jest tak jakby nauczycielem, ale nie tylko jest także jak drugi ojciec, a teraz zmykaj się przebrać mała- mrugnął do mnie porozumiewawczo na moją sukienkę, a raczej to co kiedyś było sukienką dopóki nie było na niej krwi. Ruszyłam w stronę parawanu. Dopiero za nim zobaczyłam co przyniosła mi Isabel. Były to wiśniowe rurki, biały sweterek i wiśniowe buty ba platformie. Szybko się przebrałam i już po chwili stałam przed Jacem, który od razu zaczął mnie całować. Niestety musiałam to przerwać. Przecież musieliśmy iść do Hoga.
- Jace nie teraz. Musimy się spotkać z Hogem. Jak będziesz się zachowywać dokończymy to co teraz zaczęliśmy. - spojrzał na mnie z politowaniem i wciągu chwili wisiałam na jego ramieniu. Waliłam go pięściami i kopałam, ale na nic to się zdało. Cały czas trzymając mnie na ramieniu wyszedł z chyba sali szpitalnej i ruszył korytarzem. Zatrzymał się dopiero przed dwuskrzydłowymi drzwiami, które wyglądały na stare. Były olbrzymie, ale piękne. Wydawały się ciężkie. Raczej nie były skoro Jace otworzył je jedną ręką bez problemowo. Wszedł do pomieszczenia i dopiero, gdy usłyszał donośny śmiech ze strony mężczyzny siedzącego przy potężnym biurku. Jak sądzę był nim Hoge. Był niższy od Jace, miał ok. 56 lat. Zaczął już siwiec ale w jego oczach wciąż pozostał młodzieńczy błysk.
Posiadał także wąsik, który dodał mu uroku. Kiedy już stałam na ziemi odezwał się: - Clarissa Adele Fairchild - Morgenstern miło cię w końcu poznać. Córko Jocelyn Fairchild i Valentine Morgensterna. Widzimy się pierwszy raz od kiedy twoja matka uciekła wraz z tobą przed gniewem twojego ojca po tym jak go wydała go Clave. Zostawiła mu wtedy twojego starszego brata, który niestety spłonął w waszym rodzinnym domu. Przykro mi z tego powodu. A jeżeli jesteśmy przy twojej matce to jak się czuje?- Miałam brata? Moi rodzice byli... są Nocnymi Łowcami? Całe życie żyłam w kłamstwie? Zrozumiałabym, gdyby mama by mi o tym powiedziała. Czuję się taka zagubiona, jak małe dziecko w supermarkecie kiedy odeszło od swojej rodzicielki by zobaczyć słodycze.
- Mama ma się dobrze proszę pana. Aktualnie jest z Lukiem i Shani u Amatis bo zachorowała. Znał ją pan? Przyjaźniliście się? - Chciałam wiedzieć co robiła moja mama i z kim się przyjaźniła zanim mnie urodziła. Ciekawe co mój tata zrobił, że moja rodzicielka od niego uciekła. Na pewno nie wyszła by za mąż za morderce albo pedofila czy też gwałciciela. Więc co on takiego musiał zrobić, że moja cierpliwa mama od niego uciekła.
- Tak przyjaźniliśmy się. Należeliśmy do jednego stowarzyszenia, które prowadził Valentine. Chciał oczyścić świat z Podziemnych by Nocni Łowcy nie musieli.
Hoge opowiedział mi dość długą historie moich rodziców i moja cieszyłam się że nareszcie coś wiem o swoim pochodzeniu choć żałowałam ze to nie matka mi to opowiedziała zawsze gdy chciałam się czegoś od niej dowiedzieć zmieniała temat albo udawała ze nie słyszy
Chciał znaleźć dowody,że Podziemni są źli by móc rozpocząć wojnę. Nie znalazł niczego co podważałoby umowę pomiędzy Clave, a Podziemnymi. Wściekł się i ukradł kielich Razjela by stworzyć więcej Nocnych Łowców do walki nawet zwrócił się do demonów, którym obiecał, że kiedy nie będzie już Clave oni będą z nim rządzić ludźmi zamiast im pomagać. Twojej matce nie spodobały się jego plany więc zabrała kielich i najważniejsze rzeczy i uciekła. Od tamtej chwili, aż do momentu kiedy zobaczyłaś jak Jace zabija demona nie wiedzieliśmy czy żyje. Valentine obiecał zemstę na twojej matce,jeżeli zabierze kielich, ale jak dotąd nie wykonał swych pogróżek. Od jakichś dwóch lat Clave straciło twojego ojca z oczu i nie wiedzą gdzie jest ani gdzie może przebywać. Ale jesteśmy prawie w 100 % pewni, że szuka kielicha albo zbiera armie do walki z Clave i Podziemnymi. Clarisso nie widziałaś nigdy kielicha wyglądającego trochę jak złoty Graal?- spytał Hoge. Cały czas miałam niedosyt wiedzy na temat mojego ojca i kobiety, która mnie urodziła. Miałam tyle pytań, ale musiałam sobie wszystko poukładać. Czy moja mama ma w domu jakiś kielich? Nie wydaje mi się.
- Nie proszę pana, moja matka nie ma w domu żadnego kielicha. Czy mogę już iść? Chciałabym się położyć, cały czas jestem skołowana po tej runie.
- Tak... Jasne idź. jace cię odprowadzi, a teraz idźcie i odpocznijcie. Jace wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić korytarzem do pokoju, który wyglądał jakby nikt go nie zamieszkiwał, ale jak się potem okazało to był pokój Jace. Jak można mieć taki porządek w pokoju? nie rozumiem.
- Ładnie tu zupełnie jak... - powiedziałam przerywając wpół zdania gdyż przypomniałam sobie mój sen, pokój Jacea był dokładnie jak ten ze snu każdy szczegół nawet była tam taka kanapa jak w moim śnie na której ja i on, nie! stop! dziewczyno uspokój się! krzyczałam na siebie w myślach gdy tylko poczułam jak się rumienie mam tylko nadzieje że Jace nie skojarzył co mi chodzi po głowie
- Zupełnie jak gdzie? - zapytał
- Nie, nic, nie ważne - powiedziałam chcąc jak najszybciej zmienić temat
on zaś tylko krzywo się uśmiechną i spojrzawszy mi w oczy szepną

- Kocham cie Clery i mam nadzieje ze kiedy już wiesz kim naprawdę jestem to mnie nie odtrącisz ale to twoja decyzja dziś przenocujesz w instytucie a jutro odwiozę cie do domu dobranoc - powiedział jace chcąc już wyjść lecz musiałam go zatrzymać
- Jace zaczekaj chce z tobą porozmawiać musisz o czymś wiedzieć - powiedziałam złapawszy go za rękę i wciągnowszy do pokoju po czym zamknąwszy drzwi poprosiłam by usiadł
- O czym chcesz mi powiedzieć Clery - zapytał siadając na kanapie
widząc kiedy tam siada znów powróciła myśl o śnie - Clery, Clery, ziemia do Clery - krzykną chyba musiałam milczeć dłuższy czas nim się otrząsnęłam- wszystko w porządku
- Tak przepraszam zamyśliłam się
- Zauważyłem, wiec co chcesz mi powiedzieć
- Jase chce byś wiedział ze cie wcześniej okłamałam to co dziś zrobiłam nie było z powodu listu
- Jak to wiec z jakiego? – zapytał zdziwiony
- Ty byłeś powodem nie potrafię żyć bez ciebie obojętnie co robisz dla mnie zawsze będziesz tym cholernie wkurzającym przystojniakiem w którym się kocham od pierwszego dnia gdy ujrzałam cie na parkingu szkolnym
- Myślałem ze mnie nienawidzisz zawsze trzymałaś się ode mnie z dala
- Bo się bałam ze nie odwzajemniasz moich uczuć bądźmy realistami spójrz na siebie przystojniak na którego leci każda dziewczyna miałby pokochać kogoś takiego jak ja
- Clery dla mnie jesteś najpiękniejszą dziewczyna na świecie kocham cie powiedział wstając i podchodząc do mnie i nigdy ale to nigdy w to nie wątp - powiedział po czym wpił się w moje usta a oderwawszy się ode mnie szepną
- Jesteś moim skarbem rudzielcu kocham cie i przysięgnij mi ze nigdy więcej nie zrobisz czegoś takiego
- Przysięgam ale ty obiecaj ze nie nazwiesz mnie więcej rudzielcem bo pożałujesz
- Tylko ze ja się ciebie nie boje mój rudzielcu
- W takim razie sam tego chciałeś - krzyknęłam i popchnęłam go na kanapę muszę przyznać że go zaskoczyłam
- Clary co ty robisz - zapytał zszokowany gdy ściągnęłam bluzkę i siadłam mu okrakiem na kolanach
- Zamknij się! sam się o to prosiłeś - powiedziałam po czym wpiłam się w jego usta
- Clery co w ciebie wstąpiło ? - zapytał odrywając się ode mnie
- Czy ty musisz tyle gadać zamknij się psujesz chwile - powiedziałam ponownie wpijając się w jego usta Jase zaś zaczął pogłębiać pocałunek przejmując tym samym inicjatywę cieszyłam się z tego bo dla mnie był to mój pierwszy raz i nie za bardzo wiedziałam czy wszystko robię dobrze,
miedzy pocałunkami zaczęliśmy się pozbywać naszych ciuchów gdy byliśmy już w samej bieliźnie Jace wziął mnie na ręce i położył na łóżku po czym sam dołączył, całował moją szyje dekolt po czym rozpisuj stanik, zdjął go i rzucił gdzieś w kat czułam jak moje serce przyśpiesza a przez cale ciało przechodzą mnie dreszcze gdy Jece ponownie wpił się w moje usta poczułam delikatnie zaczął gładzić dłonią moje piersi oderwawszy się od moich ust przeniósł swoje pocałunki na moja szyje, dekolt, piersi kierując się coraz bardziej na południe zatrzymując się przy moim pępku spojrzał mi w oczy po czym bez słowa ściągną dolna część mojej bielizny i pozbył się swojej całując moje uda zbliża się do mojej kobiecości jęknęłam gdy tylko poczułam jego usta między nogam
- Aaa, Jece, yyy, przestań, nie drażnij się ze mną - powiedziałam ciężko chyba zrozumiał o co mi chodzi bo już za chwile poczułam jak we mnie wchodzi był taki czuły, delikatny jego ruchy były powolne lecz stanowcze ale mi zaczęło to nie wystarczać – Jace, Jace tak, o tak szybciej aaa Jace, Jace, Jace Jaceee – krzyczałam czując ze dochodzę gdy już oboje poczuliśmy spełnienie opadliśmy zmęczeni obok siebie.
- Widzisz mówiłem ci ze koniec świata będzie szybciej niż myślisz – powiedział a mi się od razu przypomniała nasza rozmowa kiedy to powiedziałam że prędzej będzie koniec świata niż ja z nim w łóżku wyląduje
- Fakt widocznie naszedł koniec świata - powiedziałam po czym oboje wybuchliśmy śmiechem to była najcudowniejsza noc mojego życia. C.D.N.

ROZDZIAŁ 5 Part.1




CLARY:

Byłam w szoku gdy na drugi dzień wchodząc do szkoły od razu ujrzałam Jacea który na środku korytarza flirtował z Sarą a jeszcze wczoraj wyznał mi miłość widać kłamał a ja naprawdę się w nim zakochałam chciałam z nim potem porozmawiać i wszystko wyjaśnić lecz on mnie unikał nawet na lekcji przesiadł się do Sary i tak minęły kolejne dwa dni, a Jace nie dawał mi szansy by wszystko wyjaśnić jedyny dobry pomysł jaki mi teraz przyszedł do głowy to napisanie listu w którym mu wszystko wyjaśnię a jutro podłoże mu go do plecaka jak będzie zajęty Sarą. Gdy nadszedł wieczór wzięłam z półki papeterie i zaczęłam pisać:

„Jace pisze nie po to by cię przeprosić bo nie mam zamiaru przepraszać za to że Cię Kocham, pisze bo nie dajesz mi szansy by wszystko wyjaśnić kiedy byłeś u mnie i rozmawialiśmy o naszych uczuciach powiedziałam że nie mogłam się zakochać w kimś takim jak ty i że to szaleństwo lecz chciałam dodać coś jeszcze ale mi przerwałeś więc dokończę tutaj „a jednak cię kocham i gotowa bym była oddać za ciebie życie” nie sądziłam że kiedyś w końcu ci to wyznam bo zawsze bałam się to przyznać nawet przed sobą samą ale w głębi serca zawsze cie kochałam choć starałam się to ukryć a gdy w końcu się do tego przyznałam straciłam cię i teraz muszę się z tym pogodzić i zapomnieć choć zawsze pewna cząstka mojego serca będzie należeć do ciebie chce cię prosić o jedno byś był szczęśliwy nieważne z kim bo tego właśnie dla ciebie pragnę, szczęścia”.
Twoja Clary

PS. Wiec że byłeś dla mnie tym jedynym, a teraz Żegnaj miłości mojego życia.


Zmęczona położyłam się spać. Następnego dnia obudziłam się o 9 : 30. Boże co?! Zaspałam na pierwszą lekcje, którą była matematyka. Jak dobrze że mama i Luke wzięli Shani ze sobą. Chociaż trochę mi jej brak. Nie czas na rozmyślanie o Shani. Wybrałam coś na szybkiego. Wybór padł na sukienkę w kwiatki i czarne conversy. Wbiegłam do łazienki szybko zrobiła meke up oraz rozczesałam włosy. Idąc przez pokój zgarnęłam mojego Iphona i portwel i wrzuciłam do swojej torby z książkami. Wyszłam z domu i ruszyłam w kierunku szkoły. Po drodze rozpadał się deszcz. Kiedy zaczęłam biec kierunku szkoły zobaczyłam Jace przejeżdżającego na motorze z Sarą. Tylko nie płacz, tylko nie płacz... Powtarzałam jak mantrę. Ale na nic to nie pomogło. Kiedy doszłam do szkoły po moim makijażu nie było śladu. Jedynym plusem tego wszystkiego było to że w szafce miałam suszarkę. Tak to jest dziwne, ale trzymam ją na takie momenty jak teraz. Zanim dzwonek zaczął dzwonić na biologie zdążyłam wysuszyć włosy i na nowo zrobić make up. Mogę przyznać że wyglądam nieźle. Nie jak modelka ale też nie jak nudziara. W sam raz. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do klasy. Pod klasą Jace już się miział z Sarą. Jest naprawdę szybki. Odwróciłam się żeby na nich nie patrzeć ale przypomniałam sobie o liście. Podeszłam do jego plecaka, przykucnęłam i rozsunęłam największą kieszeń jego plecaka, w której trzymał książki i wrzuciłam list. Szybko żeby nikt nie zauważył zasunęłam plecak i odeszłam do Abby jednej z dziewczyn z mojej klasy. Kiedy zadzwonił dzwonek byłyśmy tak bardzo zajęte rozmową o nowej kolekcji Gucciego że nawet nie wiedziałyśmy kiedy wzięłyśmy swoje rzeczy i weszłyśmy do klasy.


JACE:

Chcąc zemścić się na Clary postanowiłem że specjalnie skupie swoja uwagę na Sarze chciałem by Clary była zazdrosna nie mogłem pokazać ze wczorajszymi słowami złamała mi serce gdy nadeszła lekcja biologi wszyscy łącznie ze mną weszli do klasy minąłem ławkę Clary i usiadłem z Sarą gdy zacząłem rozpakowywać książki wraz z nimi z mojego plecaka wysunęła się jakaś koperta nie wiedziałem skąd ona się tam wzięła wyciągnąłem ją i usiadłszy na swoim miejscu wyjąłem za wartości i wtedy ujrzałem pismo Clary już zaczynałem czytać gdy nagle usłyszałem podniesiony głos Prof. Beare
- Wayland czy możesz nam powiedzieć co to za interesująca lektura
- To nic takiego profesorze – odpowiedziałem chcąc schować list
- Skoro tak cie wciągnęła że nie słyszysz co do ciebie mówię to może się nią z nami podzielisz przeczytaj nam jej treść – powiedział oburzony profesor nie mając wyjścia zacząłem czytać
- Jace pisze nie po to by cię przeprosić bo nie mam zamiaru przepraszać za to że – Kiedy dotarłem wzrokiem do słów „Cie Kocham” byłem w szoku spojrzałem w milczeniu na Clery wybiegającą z klasy a po jej policzkach spływały pojedyncze łzy nie zastanawiając się długo olałem profesora i lekcje i wybiegłem za nią lecz jej już nie było zatrzymałem się na pustym korytarzu i oparłszy o ścianę zacząłem już po cichu kontynuować czytanie listu kiedy skończyłem natychmiast wybiegłem ze szkoły i wsiadając na motor ruszyłem do Clary


CLARY:

Nie wiedziałam co zrobić. Nie mogłam uwierzyć w to co zrobił Jece, wyznałam mu swoje uczucia a on to wyśmiał teraz tylko, gdzieś w głębi mojej głowy przebłysła myśl by zwróciła się o pomoc do swojej starej koleżanki. Koleżanki, która już nie raz umorzyła ból, która już nie raz prawie jej nie zabiła. Tak, tą koleżanką była żyletka. Zawsze po nią sięgałam kiedy miała problem, a teraz po prostu aż nie mogłam wytrzymać tak bardzo chciałam przejechać nią po ręce. Tylko po to by umorzyć na chwilę ból, który i tak wróci. Jedno malutkie cięcie w odpowiednim miejscu i będzie po problemie. Na zawsze. Już na zawsze, ale... Ale nie... ma dla kogo żyć. A przynajmniej miałam kilka minut temu. Gdyby po prostu nie dała mu sobie przerwać, albo mogła mu wykrzyczeć swoje uczucia. Chociaż pewnie i tak by nie zrozumiał. Może jednak by zrozumiał. Nie. On tylko się z kimś założył, że ją uwiedzie i zostawi. Bo Pan Jestem Seksowny, I Każdy Ma Mnie Kochać I Wielbić musi pokazać, że jest z niego wielkie macho i musi poderwać każdą laskę i ją przelecieć. Bo tak chce grupa. Jasne. I znowu te pogardliwe prychnięcie. Tylko, że nie ze strony Sary na jej osobę. Tylko ze strony mojej na całą tą szkolną elitę. Kiedy o tym pomyślałam zrobiło jej się nie dobrze. Myślałam, że zaraz naprawdę nie wytrzymam i zwymiotuje, a w najgorszym razie potnie się. Ale nie tak jak zwykle jedno czy dwa cięcia tylko cała ręka... Albo nie całe ciało. Jedni ćpali, drudzy palili, trzeci pili a ona... Ona po prostu się cięła. Niby nie robiła nikomu krzywdy, ale gdyby jej zabrakło jej mama by się załamała, Simon nie miałby swojej przyjaciółki, Shani właścicielki, a Jace... A Jace nie miałby kogo ośmieszać, chociaż zawsze może znaleźć kogoś innego. Bo po co mu ktoś taki? Ktoś kto cały czas użala się nad sobą. Tylko jedno cięcie... malutkie... nikomu nie zrobi różnicy. Świat byłby o wiele lepszy bez niej. Niektórzy nawet by się ucieszyli. Nie, nie da im satysfakcji, że wygrali, że wygrał. Weźmie się w garść.... ale było już za późno zdążyła zrobić kilka nacięć na prawej ręce.


JACE:

Gdy dojechałem na miejsce bez pukania wszedłem do jej domu po czym skierowałem się do sypialni Clery nawołując ja
- Clary,Clery - kiedy wszedłem do środka to co zobaczyłem było straszne moja Clary leżała na podłodze wykrwawiając się
- Boże Clery skarbie coś ty zrobiła
wiedziałem ze karetka i tak nie zdarzy musiałem zaryzykować to jedyna szansa

wyciągnąłem stele i zacząłem rysować runę uzdrowienie. Po chwili runa zaczęła świecić i wchłaniać się w jej skórę jak u każdego Nocnego Łowcy. Ale... ale to nie możliwe żeby moja słodka Clary była Nocną Łowczynią.
Wiele nie myśląc wziąłem ją na ręce i zadzwoniłem do Aleca by przyjechał po mnie. Nie minęło 10 minut a już był. Nic mu nie wyjaśniając wsiadłem do jego Chevroleta Impali z 67 na tyknie miejsce kładąc sobie głowę Clary na kolan. Przez całą drogę do Instytutu głaskałem mój skarb po głowie modlą c się aby nic jej się nie stało
- Jace czy ty wiesz co zrobiłeś Hoge będzie wściekły i do tego Cleve przecież to mogło ja zabić
- Nie obchodzi mnie co pomyśli Hoge, Cleve czy cała reszta mam to gdzieś a teraz się zamknij Alec i jedz szybciej - wykrzyknąłem zdenerwowany 
C.D.N.

niedziela, 20 lipca 2014

ROZDZIAŁ 4



CLARY:
Nasz pocałunek przerwał dzwonek, który oznajmił początek lekcji. Jak się okazało pierwszą lekcje mieliśmy razem, a mianowicie była to biologia. Nie ma to jak ulubiony przedmiot. Wyczuj proszę sarkazm. Ruszyliśmy do klasy, ale nie mogłam iść tak jak zwykle sama bo Jace złapał mnie za rękę i szedł strasznie blisko mnie co tak szczerze wcale, a wcale mi nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Kiedy weszliśmy do klasy byliśmy spóźnieni już z 10 minut, pan Beare wcale nie zauważył naszej nieobecności więc jak tylko weszliśmy do klasy wydał się strasznie zdziwiony tym, że się spóźniliśmy. Przez pół lekcji nie działo się nic ekscytującego, dopóki Jace nie zaczął mnie zaczepiać pod ławką. Co było na swój sposób słodkie jak i zabawne. Na początku położył tylko rękę na moim kolanie i nic więcej, jak tylko zobaczył, że na to nie reaguje zaczął się rozkręcać i jego ręka powędrowała na moje udo teraz to już nie było zabawne bo gdy poczułam tylko jego rękę na moim udzie zrobiło mi się gorąco "Cholera dziewczyno jesteś w klasie na lekcji i dajesz się obmacywać chłopakowi, a na dodatek ci się to podoba co z tobą nie tak, opanuj się" – skarciłam się w myślach i po chwili biorąc dłoń Jace straciłam ją ze swojego uda.
- Przestań natychmiast – szepnęłam do niego.
- Czemu przecież ci się podoba - odszepnął z uśmiechem, kiedy tylko chciałam mu odpowiedzieć przerwał nam profesor zadając pytanie Jace'owi:
- Może nam pan odpowiedzieć panie Wayland co sądzi pan o tym? - zapytał nauczyciel jak się później okazało pytanie brzmiało 'Dlaczego ludzie szukają drugich połówek?'. Jace prawie natychmiastowo odpowiedział znów kładąc swoją dłoń na moim udzie, co moja sukienka mu tylko ułatwiała.
- Szukamy drugiej połówki po to by nie być samotnym albo po to by ktoś nas docenił, dbał o nas, pomagał nam oraz żeby poczuć coś więcej niż chwilowe zauroczenie.
- Zgadza się pani z tym panno Fray? - zapytał nauczyciel.
- Tak - odpowiedziałam próbując zachować trzeźwy umysł, gdyż Jace sprawiał, że myślami byłam w niebie. Kiedy tylko zadzwonił dzwonek z ulgą natychmiast wstałam co sprawiło że ręka Jace ześlizgnęła się z mojego uda.
- Nie waż się więcej tego robić – powiedziałam słabym głosem do Jace.
- Czemu ? - zapytał szeroko się uśmiechając.
- Bo jeszcze trochę i bym nie wytrzymała i zrobiła coś po czym oboje mieli byśmy kłopoty - powiedziałam hardo
- Mam nadzieje że mówiąc "coś" masz na myśli to – powiedział przyciągając mnie do siebie i wpijając w moje usta, jak do tej pory był to chyba nasz najbardziej namiętny pocałunek.
- Co ty robisz kretynie, nie tutaj. - powiedziałam hardo odpychając go choć muszę przyznać że całkiem mi się to podobało i jakaś część mnie chciała więcej, ale gdy się odwróciłam by zabrać z ławki swoje książki zobaczyłam, że gapi się na nas cała klasa Jace zaś wziął mnie za rękę po czym wyszliśmy razem z klasy. Kiedy szliśmy przez korytarz wszyscy się na nas patrzyli, wliczając w to mojego najlepszego przyjaciela, który chciał mnie zabić wzrokiem. Nie przejmując się nikim Jace przyparł mnie do swojej szafki uśmiechając się, przybliżył się do mojego ucha i szepnął:
- Bardzo ładnie się rumienisz kotku - kiedy się odsuwał przejechał dłonią po mojej talii i przycisnął swoje wargi do moich ust w szybkim buziaku. Boże dlaczego on tak świetnie całuje i kiedy to robi dlaczego mam uczucie jakbym się rozpływała? Kiedy się ode mnie oderwał wciąż czułam niedosyt więc nie czekając na jego reakcję pocałowałam go. Co mu się spodobało wnioskuję po tym jak podczas naszego długiego pocałunku się uśmiechał jak dziecko kiedy dostanie zabawkę. Gdzieś wgłębi duszy prosiłam by właśnie nie myślał o mnie jak o swojej kolejnej zabaweczce, którą pobawi się, a potem zostawi nie zwracając uwagi na nią. Kolejny pocałunek i znowu przerywa nam dzwonek. Ja się pytam co to ma być?! Po kolejnych dwóch lekcjach przyszedł czas na lunch więc trzymając się za ręce ruszyliśmy do stołówki kiedy tylko zajęłam miejsce a Jace był jeszcze przy kasie szybko dosiad się do mnie Simon wypytując co tu jest grane.
- Clary do jasnej cholery co ty wyprawiasz
- Zaczął Simon siadając obok
- To znaczy o co ci chodzi ? - zapytałam udając głupią
- Dobrze wiesz na oczach całej szkoły obściskujesz się z tym palantem
- Nie mów tak o nim – powiedziałam może reagując zbyt ostro
- Dziewczyno co się z tobą dzieje przecież zawsze się z niego nabijaliśmy, a teraz zachowujesz się jakbyś była w nim...
- Zakochana? To chciałeś powiedzieć? - warknęłam obruszona a Simon słysząc moje słowa i widząc moją reakcje zaczął wstawać w ostatniej chwili zatrzymałam go łapiąc za rękę
Zaczekaj Simon przepraszam posłuchaj nie wiem czy go kocham ale przy nim czuje się tak w... - zaczęłam lecz nagle usłyszałam szept Jace:
- Wspaniale – dokończył za mnie a ja drygnęłam nawet nie wiedziałam kiedy pojawił się tuż za mną. Nie wiedząc co mu powiedzieć postanowiłam działać spontanicznie.
- Znowu wiesz wszystko najlepiej? - spytałam patrząc na Simon, który nie wiedział co zrobić - Simon porozmawiamy później,a po za tym Eric cie woła - jak na zawołanie Eric zaczął machać żeby Simon do niego poszedł. Rzucił mi krótkie 'do zobaczenia' i odszedł, nie wracając ja i Jace w spokoju zjedliśmy lunch co jakiś czas się obściskując, nie zapomnieliśmy o rozmawianiu.

* * *

Po lunchu mieliśmy jeszcze tylko dwie lekcje na szczęście minęły mi one bardzo szybko kiedy już skończyliśmy zajęcia Jace odwiózł mnie do domu. Po czym odprowadził mnie pod drzwi.
- Jutro znów po ciebie przyjadę - powiedział
- Jace posłuchaj dzisiejszy dzień był cudowny a...
- Zaczęłam lecz on zamknął mi usta pocałunkiem
- Coś mówiłaś – szepnął odrywając się ode mnie
- Ja, tylko... - zaczęłam
- To do zobaczenia kochana – powiedział i już po chwili go nie było. Nie wiedząc co mam o tym myśleć weszłam do domu gdzie przywitała mnie Shani skacząc radośnie na mnie przez co prawie straciłam równowagę. Weszłam do kuchni by coś przekąsić jednocześnie wciąż myśląc o tym co dziś się wydarzyło. Oczywiście Shani nie była by sobą gdyby nie usiadła na jednym z krzeseł przy stole i nie prosiła mnie o to bym jej czegoś nie dała. Wstałam od stołu i dałam jej coś, a na lodówce zauważyłam kartkę od mamy, że ona i Luke wrócą w następnym tygodniu, gdyż siostra partnera mamy zachorowała. Po zjedzeniu cały czas myśląc o Jace poszłam do swojego pokoju i wzięłam mój szkicownik, w którym zaczęłam rysować. Moja dłoń poruszała ołówkiem, który wyglądał jakby żył własnym życiem. Po jakimś czasie spojrzałam na dzieło i zobaczyłam blondyna ze skrzydłami anioła. Nie mogąc już tego znieść położyłam się na łóżku próbując o tym nie myśleć, ale na wiele to się nie zdało. Cały czas o tym myśląc udałam się do krainy Morfeusza.

JACE:
Gdy już odwiozłem Clary pojechałem prosto do Instytutu kiedy dotarłem na miejsce skierowałem się do swojej sypialni po czym wziąłem czyste ubrania i poszedłem pod prysznic przez cały czas myślałem tylko o dzisiejszym dniu i o niej musiałem dowiedzieć się co naprawdę Clary do mnie czuje i czy to wszystko co dziś wydarzyło się w szkole było prawdziwe dlatego gdy wyszedłem z pod prysznica postanowiłem że jutro z nią o tym porozmawiam a teraz muszę myśleć jedynie o tym jak upewnić się że wtedy w klubie to Clary była tą tajemniczą dziewczyną która nas widziała i owszem myślałem o Clary ale nie o tym czy to ona jest dziewczyna z klubu tylko o tym jak wspaniale dziś spędziłem z nią dzień "Nie wytrzymam do jutra" pomyślałem i mimo iż było już późno postanowiłem że złoże jej wizytę.

CLARY:

Sen:
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam i dostrzegłam, że pokój wygląda jak typowy gabinet. Na środku stała kanapa, a przed nią stolik do kawy, gdzieś przy ścianach stały półki z książkami. Pod oknem stało biurko na, którym stało dużo zdjęć i innych rzeczy. Kiedy się odwróciłam za mną stał Jace. Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Próbowałam unormować oddech, ale jakoś mi to za dobrze nie szło.
- Wiedziałem, że jestem przystojny, ale żeby aż tak reagować? - powiedział, ja zaś już chciałam mu odpowiedzieć coś zgryźliwego, kiedy uniemożliwiły mi to jego wargi, które poruszały się wraz z moimi jakby były dla siebie stworzone. Pociągnął mnie w stronę kanapy, gdzie usiadł. Usiadłam mu na kolanach okrakiem, co mu się spodobało. Przyciągnął mnie bliżej siebie i położył mi swoje dłonie na moich pośladkach delikatnie je szczypiąc . Zdjął moją dopasowaną koktajlową sukienkę, która uwydatniała moje atuty. Jak się okazało miałam na sobie czarną bieliznę z czerwoną koronką. Pomogłam mu się pozbyć jego czarnej bluzki w serek, odsłaniając jego pięknie wyrzeźbiony tors. Wcisnęłam rękę pomiędzy nas, niechcący dotykając jego męskości przez co jęknął w moje usta, kiedy rozpięłam mu spodnie od razu się ich pozbyłam. Jace nie mogąc trzymać rąk przy sobie rozpiął mój stanik, który już po chwili leżał już gdzieś w pokoju. Teraz całował mnie po szyi schodząc coraz to niżej i zatrzymując się na moich piersiach. Po krótkim czasie nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam pojękiwać z rozkoszy jaką dawały mi jego pocałunki na moim ciele. Jego sprawne rączki pozbawiły mnie ostatniej rzeczy, którą jeszcze nie dawno miałam na sobie. Po chwili i on był nagi, co umożliwiło mi to bym mogła go dosiąść. Cały czas czułam jego zaborczy dotyk na mojej skórze. Gdy zaczął we mnie wchodzić, sprawił że zaczęłam krzyczeć z rozkoszy "Jace, Jace tak o tak szybciej aaa Jace, Jace, Jace Jaceee!!". Był taki nie okiełznany kiedy wbijał się we mnie, przez cały czas nie mogłam złapać oddechu. Już po chwili po czułam spełnienie, a moment później i Jace doszedł. Cały czas próbując złapać oddech wyszeptałam do niego "kocham Cię słońce" na co on mi od powiedział i obraz zaczął się rozmywać...

JACE:
Wchodziłem właśnie do Clary do pokoju kiedy zobaczyłem jak rzuca się na łóżku ten widok był naprawdę dziwny lecz gdy usłyszałem jak zaczęła krzyczeć przez sen "Jace, Jace tak, o tak, szybciej, aaa Jace, Jace, Jace Jaceee!!" a na dodatek zaczęła szybko i ciężko oddychać zrozumiałem ona właśnie miała sen erotyczny ze mną w roli głównej podszedłem do jej łóżka po, którym tak szczerze rzucała się jak opętana. "cholera muszę być naprawdę dobry" pomyślałem uśmiechając się do siebie po czym usiałem przy niej i zacząłem delikatnie gładzić ja po policzku by się obudziła, lecz zamiast tego ona zarzuciła mi ręce na szyje i pociągnęła do siebie wpijając się w moje usta teraz leżałem na niej całując ją podczas gdy ona wciąż śniła nagle się ode mnie oderwała i wciąż mając zamknięte oczy szepnęła "Kocham Cię Słońce" i zaczęła się budzić. Gdy otworzyła oczy zdezorientowana spojrzała na mnie po czym natychmiast mnie odepchnęła.
- Jace złaś ze mnie i co ty tu robisz - wykrzyknęła
- Jak to co kochanie? - spytałem delikatnie.
- I od kiedy mówisz do mnie kochanie? - spytała.
- Oh... no wiesz... od dzisiaj - specjalnie się jąkałem, żeby ją rozśmieszyć i udało mi się.
- A tak w ogóle to co tu robisz?
- Przyszedłem porozmawiać ale spałaś tak słodko na dodatek mówiłaś przez sen i to dość ciekawie i... - mówiłem lecz ona natychmiast mi przerwała
- Co mówiłam ?
- Na pewno chcesz wiedzieć? - zapytał szeroko się uśmiechając i podnosząc jedną brew do góry.

CLARY:
- Tak - opowiedziałam niepewnie, słysząc to Jace podszedł do mnie po czym nachylając się wyszeptał mi do ucha słowa które usłyszał:
"Jace, Jace tak, o tak szybciej aaa Jace, Jace, Jace Jaceee!!"
- Co i ty tego słuchałeś?! - krzyknęłam a na twarzy zrobiłam się czerwona i starając się ukryć rumieńce odwróciłam się do niego plecami
- Ej kochanie nie wstydź się to nic takiego ja od dawna o tobie śnie – powiedział obejmując mnie od tyłu – Może kiedyś sen stanie się jawą – szepnął mi do ucha słysząc to przeszły mnie dreszcze a ciało zadrżało serce zaś waliło młotem "Dziewczyno opanuj się nie możesz pokazać że go pragniesz" pomyślałam
- O nie mój drogi teraz to chyba ty śnisz prędzej będzie koniec świata niż ja z tobą w łóżku wyląduje – powiedziałam hardo by nie dając pokazać że najchętniej popchnęłabym go teraz na to łóżko i spełniała swój sen.
- Więc koniec świata nadejdzie szybciej niż myślisz Clary – powiedział po czym odwrócił mnie do siebie i uśmiechając się spojrzał w moje oczy po czym wpił się w moje usta a między pocałunkami wyszeptał - Ja tez cie kocham – gdy się od niego oderwałam nie wiem co zaczęło mną kierować ale znowu położyłam się na łóżku i wyciągając rękę do Jace, powiedziałam tylko:
- Chodź tu – on zaś tylko się uśmiechnął i położył przy mnie a ja kładąc głowę na jego torsie zapytałam czemu wyznał mi miłość skoro przecież ja nic mu nie powiedziałam a przynajmniej nie pamiętam bym mówiła
- Jace jeszcze nigdy się nie spotkałam by facet pierwszy wyznał kobiecie miłość a zazwyczaj to wy wcale nam tego nie mówicie co najwyżej słyszymy od was "Ja ciebie też" wiec czemu ty powiedziałeś że mnie kochasz skoro ja ci tego nie mówiłam
- Bo tak jest Clary kocham cie i mogę mówić ci to nawet kilka razy dziwnie a tak propo powiedziałaś mi to tylko że przez sen.

JACE:
- Co proszę? - zapytała podnosząc głowę i spoglądając na mnie po czym dodała – A już myślałam że jesteś wyjątkiem - ja zaś słysząc to tylko się uśmiechnąłem po chwili dodała – możne i to powiedziałam ale przez sen wiec to się nie liczy dlatego chce byś wiedział że ja tez cie kocham ale to wszystko dzieje się tak szybko jeszcze wczoraj cie nie znosiłam a dziś jesteśmy parą i na dodatek wyznaje ci miłość to trochę szalone nie sadzisz? - powiedziała po czym zaczęła rysować na moim torsie różne wzory, których nie mogłem rozszyfrować. Tylko jeden z nich udało mi się rozpoznać runę aniołów. Okej mam tylko jeden dowód to nic wielkiego, każdy może skądś znać ten wzór, prawda?

CLARY:
- Dlatego Jace musimy na poważnie porozmawiać o tym co nas łączy i kim dla siebie jesteśmy
- O czym ty mówisz? Myślałem że to jasne? - zapytał zdziwiony
- Może dla ciebie ale nie dla mnie, nie wiem co mam o tym myśleć, jak już wspominałam kilka dni temu byleś ostatnią osoba z którą chciałabym się związać zupełne przeciwieństwo mojego ideału a jednak leże teraz przy tobie i wtulam się w twoje ramiona, na dodatek ten sen przecież nie mogłam się zakochać w kimś takim jak ty to szaleństwo a...
- Co?! Kimś takim jak ja?! Wiesz co Clary może to rzeczywiście szaleństwo – rzucił obruszony przerywając mi i tym samym nie pozwalając mi dokończyć zdania podnosząc się i zszedł z łóżka i ruszył w stronę drzwi gdy już wychodził usłyszałam zdanie które sprawiło że moje serce zaczęło pękać - Nie martw się już nie będę cię nachodził – nim zdążyłam go zatrzymać gdyby tylko pozwolił mi dokończyć zdanie...



sobota, 19 lipca 2014

ROZDZIAŁ 3


Z góry dziękuje Joannie Petrovie za pomoc przy rozdziale.



CLARY:
Siedziałam w jednej z kabin, a dokładniej kucałam na desce od muszli klozetowej żeby nie mogli mnie znaleźć. Próbowałam uspokoić oddech, ale za nic nie mogłam tego zrobić. Ktoś wszedł do łazienki, po odgłosie kroków mogę stwierdzić, że nie była to jedna osoba. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, że mogli to być ci nieznajomi. Tak na wszelki wypadek zaczęłam odmawiać modlitwę. Kiedy zaczęli mówić przyłożyłam ucho by podsłuchiwać o czym rozmawiali.
- Nigdzie jej nie ma, a mogę sobie dać rękę uciąć, że szła do łazienki. - powiedział strasznie znajomy głos, przyjemny dla uszu lekko zachrypnięty głos.
- No i braciszku już nie masz ręki, co następne? Hę? - spytała dziewczyna. - Może od razu dasz mi odciąć swoją głowę, oszczędzisz nam wszystkim tylu kłopotów? - dodała trochę wrednie jak na siostrę.
- Musimy ją znaleźć i dowiedzieć się jakim cudem nas zobaczyła przecież każdy z nas ma runę i tylko nieprzyziemni mogli nas widzieć - powiedział zdenerwowanym tonem wcześniejszy rozmówca. Runę?, Nieprzyziemni?, o czym oni mówią to jakieś świry myślałam wciąż przysłuchując się rozmowie.

JACE:
Wyczułem czyjąś obecność, ale nie chciałem ich nie potrzebnie martwić.
Lecz dodatkowo wyczułem zapach perfum Clary byłem prawie pewien, że to ona lecz postanowiłem na razie wyprowadzić z tond przyjaciół by jej nie zobaczyli i samemu zacznę obserwować Clary.
- Dobra chodźmy, jak widać nikogo tu nie ma. - powiedziałem jak zwykle nonszalancko co chyba już nie robiło wrażenia na Izzy i Alec'u, ale co ja mogę na to poradzić taki jestem i nikt tego nie zmieni. Ruszyliśmy w stronę wyjścia, jakoś straciłem chęci do uwodzenia jakichś naiwnych lasek i co jest naprawdę dziwne grzecznie wróciłem do domu. Nie ominął mnie wykład od Hoge'a, że powinniśmy lepiej uważać i tego typu pierdoły, których i tak żadne z nas nie słuchało. Kiedy tylko wróciłem do pokoju wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka, w którym szybko oddałem się do krainy Morfeusza.


    * * *
CLARY:
Gdy tylko wróciłam do domu zamknęłam się u siebie w pokoju i rozmyślałam o tym co wydarzyło się w klubie zastanawiało mnie tez kim był chłopak ze sztyletem byłam pewna,że go znam ten głos na pewno gdzieś go już spotkałam. Nie wiedząc kiedy zasnęłam i tej nocy po raz pierwszy śniłam o nim.
    * * *
Znowu stałam w Pandemonium i patrzyłam na nieznajomego tylko, że teraz twarzy nie zasłaniał mu kaptur. Wiedziałam, że skądś go znałam, a mianowicie był to Jace. Nie mogłam uwierzyć, że to on. Przecież on nie mógł być zabójcą. Kiedy tylko chciałam do niego podejść i zapytać o co w tym wszystkim chodzi obraz zaczął się rozmywać, a ja sama jakbym zmieniała się w pył...

Obudziłam się z krzykiem, od razu przybiegła do mnie Shani, która zaczęła mnie lizać po twarzy jakby wiedziała co mi się śniło. Jakie to zadziwiające jaka więź może łączyć psa z człowiekiem. Może to dlatego, że gdyby nie ja to nie wiadomo czy Shani by pożyła dłużej....

** RETROSPEKCJA **
Szłam właśnie z Simon'em do domu przez park, kiedy zobaczyliśmy wysokiego faceta stojącego nad malutką kulką futra z podniesioną ręką jakby zamierzał się do ciosu. Wtedy właśnie zobaczyliśmy jak obcy wyżywa się nad malutkim pieskiem, kiedy tylko to zobaczyłam nie mogłam uwierzyć, że ktokolwiek jest zdolny do czegoś takiego. Wzięłam to maleństwo w swoje ramiona i zaczęłam do siebie przytulać, w tym samym czasie Simon kłócił się z nieznajomym, jak na dziesięciolatków byliśmy nieźle pyskaci, no ale cóż takie życie. Wzięłam suczkę do domu gdzie mama tak samo jak ja od razu zakochała się w niej. Poszliśmy do weterynarza, gdzie okazało się,że gdyby dłużej była by tak traktowana to za tydzień już by nie żyła.
** KONIEC RETROSPEKCJI **

Skończyłam rozmyślanie i ruszyłam w stronę garderoby. Wzięłam zwiewną fioletową sukienkę przed kolano, baleriny i czarną koronkową bieliznę. Weszłam do łazienki, z której musiałam siłą wyganiać Shani, wzięłam szybki prysznic i zaczęłam szybko zbierać się do szkoły. Pomalowałam się lekko i zrobiłam loki, spojrzałam w lustro i stwierdzam iż wyglądam przyzwoicie. W towarzystwie mojego psa wyszłam z pokoju i zaczęłam kierować się w stronę kuchni, z której czułam zapach naleśników. Zaczęłam powoli schodzić ze schodów bo znając mojego farta zabiję się o własne nogi, tak jak prawie bym zmarła w szkole, ale zostałam ocalona przez pana wielki ego czyt. Jace. Kiedy doszłam do pomieszczenia rozejrzałam się po nim i zauważyłam moją mamę z uśmiechem smażącą naleśniki oraz Luke stojącego za nią i przytulającego ją od tyłu i cały czas szeptającego jej czegoś słodkiego bo chichotała. Zaraz co?! Moja mama i Luke?! Czego ja nie wiem.
- Hej mamo i Luke – powiedziałam to przesłodko, a oni od siebie szybko odskoczyli - tak w ogóle co mnie ominęło?
- Hej kotku, zapomniałam ci powiedzieć od tygodnia ja i Luke spotykamy się nie było kiedy ci powiedzieć słonko. - moja matka próbowała się wytłumaczyć co szło jej marnie, tak naprawdę to cieszyłam się, że jest szczęśliwa i nie miałam jej tego za złe. Już po chwili rozmawialiśmy normalnie jedząc śniadanie i śmiejąc się z rożnych rzeczy. Naszą rozmowę na temat moich zajęć artystycznych przerwał dzwonek do drzwi, które moja mama poszła otworzyć, a ja w tym czasie poprawiłam moją i tak idealnie ułożoną fryzurę. Wcale nie jestem próżna tylko lubię się dowartościowywać. Kiedy zaczęłam dokańczać moje śniadanie zobaczyłam mamę wchodzącą do kuchni i oznajmiająca,że to ktoś do mnie:
-Kochanie przyszedł do ciebie jakiś młody i bardzo przystojny blondyn więc chyba ty też mi czegoś nie mówisz - powiedziała matka.
-Co o kim ty mówisz?
-Sama zobacz,a tak pro po to całkiem niezły – powiedziała puszczając do mnie oczko ja zaś zrobiłam zdziwiona minę i poszłam zobaczyć kim jest mój gość.


JOCELYN:
Gdy tylko otworzyłam drzwi ujrzałam oszałamiająco przystojnego młodzieńca.
- Dzień dobry jest może Clary? - zapytał.
- Tak proszę chwile poczekać poproszę ją – powiedziałam po czym ruszyłam do kuchni.

CLARY:
- Jace co ty tu robisz - zapytałam zdziwiona jego widokiem.
- Jak to co przyjechałem po swoja dziewczynę.
- Ta jasne to chyba pomyliłeś domy.
- Nie wydaje mi się moja dziewczyna jest piękna, rudowłosa o zielonych oczach – zaczął wyliczać wszystkie jego zdaniem moje zalety po czym przybliżył się i pogładziwszy mnie po policzku szepną mi do ucha - i świetnie całuje po czym wpił mi się w usta,a ja mimo iż rozum mówił "odepchnij go to przecież kretyn" to odwzajemniłam pocałunek,a gdy się ode mnie oderwał szepnęłam do siebie "co ja wyprawiam dziewczyno opanuj się" po czym dodałam już na głos - Wiesz co chyba ci się coś przyśniło.
- Nie sądzę po tym co wydarzyło się miedzy nami wczoraj w szkole myślałem,że coś nas łączy
- Nic nas nie łączy – rzuciłam hardo
- Więc czemu teraz odwzajemniłaś pocałunek – zapytał, a mi zabrakło słów i zaczęłam się jąkać
- Bo...bo.... nie wiem czemu
- Ale ja wiem pragniesz być ze mną tak samo bardzo jak ja pragnę być z tobą – szepnął mi do ucha, a ja poczułam, że się rumienie. Przyciągnął mnie do siebie i mocno wtulił w swoje ramiona nie powiem było to przyjemne, ale jak tak dłużej postoimy to albo mama albo Simon nas zobaczy,a tego nie chcę znowu coś sobie ubzdura, a ja naprawdę nic do niego nie czuję oprócz przyjaźni. Powoli wyplątałam się z jego objęć i wzięłam go za rękę i pociągnęłam do środka. Weszliśmy do kuchni trzymając się za ręce co mama zauważyła i uśmiechnęła się do nas, na co ja postanowiłam jej go przedstawić:
- Mamo , Luke to jest Jace mój... przyjaciel - powiedziałam jak najszybciej się dało, wzięłam jeansową kurtkę i torbę, w której miałam już wszystko potrzebne w tym mój telefon. Pocałowałam mamę i jej partnera w policzek i rzuciłam szybkie ' Do zobaczenia' po czym wyszłam ciągnąc Jace do wyjścia, najbardziej zdziwiło mnie to, że Shani się do niego tuliła, a po tylu latach nie akceptowała Simon'a, a mowa o Jace'ie. Gdy tylko wyszliśmy przed dom blondyn skierował się w stronę swojego motoru na,który usiadł.
- No na co czekasz, chodź – powiedział podając mi kask.
- Ty chyba sobie żartujesz.
- Oj daj spokój, chodź bo się spóźnimy – powiedział wywracając oczami po czym dodał - zaufaj mi.
- Eh no dobrze tylko nie jedz szybko - powiedziałam na co Jace się uśmiechnął,kiedy już siedziałam na motorze blondyn wziął moje ręce i kazał mi się objąć.
- Obejmij mnie – słysząc to tylko przełknęłam ślinę i podejrzliwie spojrzałam na Jace -nie bój się nie gryzę - dodał po czym ruszył. Gdy dojechaliśmy pod szkołe Jace zaparkował po czym sprytnie z siadając z motoru pomógł mi gdy tylko zdjęłam kask miałam uczucie że wszyscy się na nas gapią tym bardziej,że gdy ruszyliśmy w stronę szkoły Jace wziął mnie za rękę co sprawiło, że wyglądaliśmy jak para i wtedy dodatkowo usłyszeliśmy rożne szepty. Kiedy już byliśmy przy mojej szafce usłyszałam szepty dziewczyn,których nigdy nie lubiłam.
- Co ona z nim robi, przecież ta suka nawet nie jest warta kogoś takiego jak Jace.
- To pewnie jakiś dowcip ty Saro bardziej pasujesz do Jace - powiedziała jedna do drugiej. Nie wiedziałam o co im chodziło, ale to co powiedziały naprawdę zabolało. Jace jakby nigdy nic zaczął iść w ich stronę, żeby go powstrzymać zaczęłam go wołać, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Gdy już był przy tak zwanych plastikach powiedział coś co naprawdę je wkurzyło bo obie wykrzywiły gniewnie swe 'piękne' buźki. Skoro to niby Sara do niego bardziej pasuje to ja jej udowodnię, że się myli. Jak to mówiła moja mama' Jeśli ci na czymś zależy to o to walcz' i to będę robić. Pokażę im, że to ze mną Jace będzie naprawdę szczęśliwy. Zamknęłam szafkę i ruszyłam w ich kierunku, kiedy tylko podeszłam do nich uśmiechnęłam się do dziewczyn słodko i wpiłam się w usta Jace, który na początku stał oszołomiony jak słup soli.

JACE :
Podszedłem do Sary i jej psiapsióły Kimberly, które stwierdziły, że ja powinienem być z blondynką zamiast moim rudowłosym aniołem. Co jak co ale nikt nie będzie rozkazywał Jace'owi Wayland'owi. Kiedy byłem przy szafce Kimberly odchrząknąłem by zwróciły na mnie uwagę i zacząłem:
- Poważnie uważacie, że ja i Clary to jakiś żart? Albo, że zerwę z nią specjalnie dla jednej z was? Jeżeli tak to jesteście wielkim błędzie -kiedy tylko to powiedziałem obie wykrzywiły swe pokryte toną gładzi szpachlowej twarze, kiedy tylko chciałem coś jeszcze powiedzieć podeszła do nas Clary i jakby nigdy nic wpiła się w moje usta. Od razu na myśl wpadło mi, że przemyślała to o czym wcześniej rozmawialiśmy i zmieniła zdanie. Dalej ją całując przyciągnąłem ją bliżej i objąłem ją dłońmi w tali...
***

Mamy nowy rozdział, który mógł być wcześniej gdybym nie miała problemów z weną. Strasznie was za to przepraszam. jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie w komentarzach. Do następnego.
Waylandówna :*




ROZDZIAŁ 2


"Do ciebie mój luby
Wznoszę ten toast
Zbawienia lub zguby"
"Romeo i Julia"
William Szekspir



Nie myślałam już o biologii tylko rozmyślałam o tym co będę robić w ten weekend. Chyba wybiorę się z Simon'em do Pandemonium. Tak to dobry pomysł. Tylko co ja założę? Wiem postawię na bordową lekko prześwitującą koszulę i czarną obcisłą spódniczkę przed kolano. Żeby to dopełnić założę buty na platformie z czerwoną podeszwą. Zaś torebkę wezmę czerwoną. Makijaż zrobię delikatny, a włosy zakręcę. Jak tak dalej pójdzie zabiję się przez własne nogi. Zapamiętać : NIGDY WIĘCEJ NIE WYBIERAĆ UBRAŃ PRZEZ DROGĘ! Szłam dalej do wyjścia ze szkoły i nie uwierzycie! Potknęłam się o próg szkoły, gdy już miałam upaść ktoś przyciągnął mnie do siebie i przytrzymał dopóki nie odzyskałam równowagi. Jak się okazało był to szanowny pan Wayland. Przez cały czas patrzył mi się w oczy, a ja miałam ochotę go pocałować, a w brzuchu miałam stado motyli. Co się ze mną do cholery dzieję?! Mój wewnętrzny monolog przerwał Jace:
- Żyjesz? - spytał dziwnie czule, a może mi się wydawało?
- Yyy...Co?...Ym tak - dlaczego ja przy nim się denerwuje?
- Dobrze się czujesz? - spytał, a ja nie wiem dlaczego zarumieniłam się - Do tego się rumienisz... - jakby myślał na głos, a później jakby ocknął się z transu i już nic nie powiedział.
- Ze mną wszystko dobrze nie wiem jak z tobą - wszyscy, którzy przechodzili obok nas dziwnie się patrzyli albo szeptali coś między sobą. Tylko dlaczego? No tak blondyn wciąż mnie przytrzymywał co dla innych musiało wyglądać jakbyśmy się obściskiwali, a ja żeby dodać pikanterii rumieniłam się jak jakaś głupia napalona nastolatka. Chyba za długo rozmyślałam bo zrobił dziwną minę, która była naprawdę śmieszna, że zachichotałam - A tak w ogóle to mnie puść! - jak chciałam tak zrobił.
- Co ty sobie myślałeś na biologii? - musiałam się go spytać ciekawość by mnie zeżarła, tak wiem trafię do piekła. Jeżeli ktoś już się tam wybiera to zabiorę się przejazdem.
- Ja nic tylko grzecznie odpowiadałem na pytania pana Bear'a, a co na to poradzę, że jesteś w moim typie? - oparłam się o szafki, a Jace też się oparł o nie lewą ręką tuż nad moją głową i pochylił się do mojego ucha, które skubnął i szepnął :
- Jesteś taka śliczna - odsunął się i szybko musnął moje usta, choć sama w to niewierze jakaś część mnie chciała by to trwało wiecznie. Kiedy odzyskałam kontrolę nad moim ciałem i chciałam się go spytać co mu strzeliło do głowy. Ale usłyszałam tylko dźwięk odjeżdżającego motoru. Jego motoru, który odjeżdżał z parkingu szkoły. Zrezygnowana wyszłam i ruszyłam w stronę domu.
***

Gdy tylko weszłam do domu, przybiegł do mnie mój skarb. A mianowicie Shani mój kochany pies.
- Shani! Tęskniłaś? No jasne, że tęskniłaś- cały czas ją głaskałam i przytulałam do siebie.
- Jak ja Cię kocham- w tym momencie zadzwonił mój telefon. To pewnie Simon. Miałam rację to on.
- Hej Clary. Co po wiesz na wypad do Pandemonium?
- Hej Simon. Oczywiście, wiesz, że miałam ten sam pomysł?
- Może wiedziałem, może nie. To co o 20? - spytał z entuzjazmem.
- Ok, to do zobaczenia - pożegnaliśmy się, a ja ruszyłam do garderoby po wcześniej przemyślany zestaw. Do tego jakieś dodatki i delikatny make-up. I Voilla! Przyjrzałam się sobie w lustrze i pocmokałam ustami z uznania. Spojrzałam na Shani'ulkę i zachciało mi się śmiać, a mianowicie dlatego iż leżała przytulona do swojego ulubionego misia co wyglądało prze słodko. Gdy już przestałam się zachwycać jak wyglądam postanowiłam z nią wyjść do parku. Zanim przyjdzie mój przyjaciel, którego swoją drogą mój pies nie toleruje zostało mi 30 minut. Puściłam na słuchawkach City of Angeles mojego ulubionego zespołu i ruszyłam na dwór. A gdzie Shani? No nie! Znowu ją zostawiłam w domu. Stwierdzam, że za często mi się to zdarza. Jak dobrze, że nie ma mi tego za złe. Kiedy dotarłyśmy do parku Shani biegała chyba w każdym
jego zakątku. Gdy okazało się, że za 5 minut będzie Simon jak najszybciej musiałam wrócić do domu chociaż wiedziałam, że będzie on i tak na mnie czekał. Jak zwykle. W jak najkrótszym czasie próbowałam dojść do domu, ale nie udało mi się. Bo kiedy wróciłam do domu byłam spóźniona ok. 20 minut bo mój kochany pies nie chciał wracać do domu i uciekał przede mną. podczas gdy ja uganiałam się za Shani, Simon cierpliwie na mnie czekał. Kiedy tylko doszłyśmy do domu moje kochanie zaczęło warczeć na mojego przyjaciela. Szybko weszłam do domu, zostawiłam psa, wzięłam potrzebne mi rzeczy i ruszyłam z brunetem w stronę Pandemonium. Jak zwykle pod klubem było pełno ludzi, a na końcu ulicy dało się słyszeć muzykę z niego. Przy wejściu jak można się domyślić stał ochroniarz, który jak mnie zobaczył uśmiechnął się i wpuścił mnie i Simon'a do budynku. Można powiedzieć, że bywamy tu często. Gdy byliśmy już w środku ruszyliśmy na parkiet, gdzie tańczyło większość osób będących w tym miejscu. Po jakimś czasie w oko rzucił mi się czerwonowłosy chłopak, który stał oparty o ścianę i palił. Miał kolczyk w nosie, co dodawało mu uroku "niegrzecznego chłopca". Był dość blady, ale zdaję się, że to wszystko przez oświetlenie klubu. Cóż to się nazywa albo pech, albo przeznaczenie, ale chłopakowi w oko nie wpadłam ja tylko brunetka w białej długiej sukience, która miała odsłonięte nogi od kolan. Na szyi miała duży czerwony kamień, który z daleka rzucał się w oczy i przyciągał wzrok do dziewczyny jakby był to szyld : " Jestem ładna, Spójrz na mnie". Była idealna, a nie to co ja zwykła dziewczyna z liceum, która miała tylko dwóch chłopaków w całym życiu. Nikt się mną nie interesował bo nigdy nie należałam do tak zwanej "elity". Koniec rozmyślania. Dziewczyna zaciągnęła chłopaka w stronę baru, ale nie podeszli do baru tylko weszli za ogrodzenie za barem. Podeszłam bliżej by zobaczyć co będą tam robić, choć rozsądek mówił mi bym tam nie szła. Zobaczyłam jak chłopak pocałował dziewczynę w szyję i odpiął kilka guzików od jej sukienki. Zobaczył coś co go przestraszyło bo natychmiast odsunął się od niej, a ona rzuciła w niego biczem i zaczęła go ciągnąć po ziemi za szyję. Wyrywał się, ale to nic nie dało. Podszedł do nich mężczyzna z kapturem na głowie spod, którego wylatywały znajome blond włosy. Ten chód, ten styl, te włosy. To wszystko było zarazem znajome, a zarazem nieznajome. Chłopak bo posturze było widać, że nie jest dorosły wyjął zza pleców sztylet i podszedł do czerwonowłosego. Ten, gdy tylko to zobaczył zaczął jeszcze bardziej się wyrywać, ale nie było dla niego ratunku. Nieznajomy wbił mu ostrze prosto w serce. Dopiero teraz zauważyłam, że przy nich stał jeszcze ładny brunet, miał przyjazne rysy i był wysportowany, tak na oko był w moim wieku. Przez chwile przetwarzałam co się właśnie wydarzyło i gdy do mnie dotarło co się stało krzyk opuścił moje usta. Wszyscy zwrócili wzrok w moją stronę nawet Ci, których uwagi nie chciałam. Jak najszybciej ruszyłam do łazienki, kiedy zobaczyłam, że idą w moją stronę. Schowałam się w kabinie i czekałam na dalszy ciąg zaistniałej sytuacji...


***
Co o nim sądzicie? Bo moim zdaniem jest taki sobie. Waylandówna :*

ROZDZIAŁ 1

WYSTĘPUJĄ



Jestem Clarissa Fray, ale mówcie mi po prostu Clary.
Jestem zwykłą siedemnastolatką, która przeżywa wzloty i upadki.
Jestem sobą i nikt tego nie zmieni.
Kocham rock i 30 seconds to Mars.
Jak na razie mieszkam w XIX wiecznej kamieniczce na Brooklynie i uczęszczam do jednego z Nowojorskich liceum. Nienawidzę biologi. Dlaczego? Z tylko jednego powodu, a mianowicie siedzę w ławce  z jak to ujął Simon 'tlenionym, gotyckim, pozerem'. Prawie wszystko się zgadza oprócz tego, że ma tlenione włosy.
Jestem niska, bo co to jest 1,66 m? Tak w ogóle to jestem brunetką o niesfornych włosach i czekoladowych oczach.


***

Aktualnie siedzę na mojej ulubionej lekcji. Wyczuj sarkazm. Profesor Beare chyba coś nawiedziło w nocy i mogę się założyć, że były to smerfy. Dobrze rozumiem, że musimy to przerobić, ale teraz?
Ahh... no tak zapomniała bym wam powiedzieć, naszymi tematami są rozmówki o tym jak stać się rodzicem.
- Co sądzi pani na ten temat, panno Fray? - spytał mnie, a ja naprawdę nie wiedziałam o co mu chodziło.
- Może pan powtórzyć pytanie? - kilka osób zachichotało.
- Czego panienka szuka u swojego potencjalnego partnera seksualnego? - „Boże co?” pomyślałam.
- Nie wiem może pan zapytać kogoś innego, a ja się zastanowię?
- Dobrze, Wayland - rzucił, a pan Wayland spojrzał na mnie i rzucił pogardliwy uśmieszek. Boże oddałabym wszystko by tylko z nim nie siedzieć.
- Wrażliwość. Inteligencja. Uroda. - powiedział patrząc na mnie, Beare wziął się za zapisywanie na tablicy.
- Wrażliwość. Co to znaczy?
- Człowiek jest wrażliwy, bo zna ból i krzywdę - Jace w tym momencie trącił mnie kolanem. Odsunęłam się, powstrzymując się od myśli co chciał dać mi do zrozumienia.
Nauczyciel przytaknął w zamyśleniu.
- No dobrze. Powiedzmy, że jesteś na przyjęciu.- Zwrócił się do Jace.- W pokoju roi się od przeróżnych dziewcząt. Widzisz blondynki, brunetki, rude, kilka czarnowłosych. Jedne rozmowne, inne wyglądają na nieśmiałe. Znajdujesz dziewczynę, która odpowiada twoim wymaganiom: inteligentna, wrażliwa i urodziwa. Dwa pytania: Pierwsze jak wygląda i drugie jak dajesz jej do zrozumienia, że jesteś nią zainteresowany?
- Wygląda jak Clary - spojrzał na mnie, a kilka osób wybuchło śmiechem. - Wyciągam ją z tłumu i zagaduje - Cała klasa spojrzała, a ja jak idiotka zarumieniłam się. Czy mi się wydaję czy pan Wayland się do mnie przysuwa? Miałam rację przysunął się i szepnął:

- Ślicznie się rumienisz. - Już chciałam mu odpowiedzieć, ale zadzwonił dzwonek i wyszedł z resztą klasy...

***


Mamy już pierwszy rozdział i co sądzicie?
Waylandówna :*

PROLOG

WYSTĘPUJĄ



Myślę że kiedy to wszystko jest już skończone,to powraca tylko przez mgłę, rozumiesz. Jak kalejdoskop wspomnień, powraca wszystko. Z wyjątkiem jego samego.
Myślę, że gdy pierwszy raz go ujrzałam, jakaś cząstka mnie wiedziała co może się wydarzyć. I naprawdę nie chodziło o jego słowa, czy czyny. Chodzi o uczucie, które pojawiło się wraz z nim... Szalonym wydaje się fakt, że nie mogę być pewna czy kiedykolwiek poczuję coś podobnego. I nie wiem czy powinnam to czuć.
Może to wiedział, kiedy mnie zobaczył... Chyba po prostu straciłam równowagę. I myślę, że najgorszą częścią tego wszystkiego nie było utracenie jego. Tylko to, że straciłam siebie. Sądzę, że nie zdajesz sobie sprawy z tego kim naprawdę jesteś, dopóki tego nie stracisz...

***

Mamy już Prolog. Co o nim sądzicie? Proszę zostawcie komentarze pod tym postem bym wiedziała czy pisać dalej.