sobota, 19 lipca 2014

ROZDZIAŁ 2


"Do ciebie mój luby
Wznoszę ten toast
Zbawienia lub zguby"
"Romeo i Julia"
William Szekspir



Nie myślałam już o biologii tylko rozmyślałam o tym co będę robić w ten weekend. Chyba wybiorę się z Simon'em do Pandemonium. Tak to dobry pomysł. Tylko co ja założę? Wiem postawię na bordową lekko prześwitującą koszulę i czarną obcisłą spódniczkę przed kolano. Żeby to dopełnić założę buty na platformie z czerwoną podeszwą. Zaś torebkę wezmę czerwoną. Makijaż zrobię delikatny, a włosy zakręcę. Jak tak dalej pójdzie zabiję się przez własne nogi. Zapamiętać : NIGDY WIĘCEJ NIE WYBIERAĆ UBRAŃ PRZEZ DROGĘ! Szłam dalej do wyjścia ze szkoły i nie uwierzycie! Potknęłam się o próg szkoły, gdy już miałam upaść ktoś przyciągnął mnie do siebie i przytrzymał dopóki nie odzyskałam równowagi. Jak się okazało był to szanowny pan Wayland. Przez cały czas patrzył mi się w oczy, a ja miałam ochotę go pocałować, a w brzuchu miałam stado motyli. Co się ze mną do cholery dzieję?! Mój wewnętrzny monolog przerwał Jace:
- Żyjesz? - spytał dziwnie czule, a może mi się wydawało?
- Yyy...Co?...Ym tak - dlaczego ja przy nim się denerwuje?
- Dobrze się czujesz? - spytał, a ja nie wiem dlaczego zarumieniłam się - Do tego się rumienisz... - jakby myślał na głos, a później jakby ocknął się z transu i już nic nie powiedział.
- Ze mną wszystko dobrze nie wiem jak z tobą - wszyscy, którzy przechodzili obok nas dziwnie się patrzyli albo szeptali coś między sobą. Tylko dlaczego? No tak blondyn wciąż mnie przytrzymywał co dla innych musiało wyglądać jakbyśmy się obściskiwali, a ja żeby dodać pikanterii rumieniłam się jak jakaś głupia napalona nastolatka. Chyba za długo rozmyślałam bo zrobił dziwną minę, która była naprawdę śmieszna, że zachichotałam - A tak w ogóle to mnie puść! - jak chciałam tak zrobił.
- Co ty sobie myślałeś na biologii? - musiałam się go spytać ciekawość by mnie zeżarła, tak wiem trafię do piekła. Jeżeli ktoś już się tam wybiera to zabiorę się przejazdem.
- Ja nic tylko grzecznie odpowiadałem na pytania pana Bear'a, a co na to poradzę, że jesteś w moim typie? - oparłam się o szafki, a Jace też się oparł o nie lewą ręką tuż nad moją głową i pochylił się do mojego ucha, które skubnął i szepnął :
- Jesteś taka śliczna - odsunął się i szybko musnął moje usta, choć sama w to niewierze jakaś część mnie chciała by to trwało wiecznie. Kiedy odzyskałam kontrolę nad moim ciałem i chciałam się go spytać co mu strzeliło do głowy. Ale usłyszałam tylko dźwięk odjeżdżającego motoru. Jego motoru, który odjeżdżał z parkingu szkoły. Zrezygnowana wyszłam i ruszyłam w stronę domu.
***

Gdy tylko weszłam do domu, przybiegł do mnie mój skarb. A mianowicie Shani mój kochany pies.
- Shani! Tęskniłaś? No jasne, że tęskniłaś- cały czas ją głaskałam i przytulałam do siebie.
- Jak ja Cię kocham- w tym momencie zadzwonił mój telefon. To pewnie Simon. Miałam rację to on.
- Hej Clary. Co po wiesz na wypad do Pandemonium?
- Hej Simon. Oczywiście, wiesz, że miałam ten sam pomysł?
- Może wiedziałem, może nie. To co o 20? - spytał z entuzjazmem.
- Ok, to do zobaczenia - pożegnaliśmy się, a ja ruszyłam do garderoby po wcześniej przemyślany zestaw. Do tego jakieś dodatki i delikatny make-up. I Voilla! Przyjrzałam się sobie w lustrze i pocmokałam ustami z uznania. Spojrzałam na Shani'ulkę i zachciało mi się śmiać, a mianowicie dlatego iż leżała przytulona do swojego ulubionego misia co wyglądało prze słodko. Gdy już przestałam się zachwycać jak wyglądam postanowiłam z nią wyjść do parku. Zanim przyjdzie mój przyjaciel, którego swoją drogą mój pies nie toleruje zostało mi 30 minut. Puściłam na słuchawkach City of Angeles mojego ulubionego zespołu i ruszyłam na dwór. A gdzie Shani? No nie! Znowu ją zostawiłam w domu. Stwierdzam, że za często mi się to zdarza. Jak dobrze, że nie ma mi tego za złe. Kiedy dotarłyśmy do parku Shani biegała chyba w każdym
jego zakątku. Gdy okazało się, że za 5 minut będzie Simon jak najszybciej musiałam wrócić do domu chociaż wiedziałam, że będzie on i tak na mnie czekał. Jak zwykle. W jak najkrótszym czasie próbowałam dojść do domu, ale nie udało mi się. Bo kiedy wróciłam do domu byłam spóźniona ok. 20 minut bo mój kochany pies nie chciał wracać do domu i uciekał przede mną. podczas gdy ja uganiałam się za Shani, Simon cierpliwie na mnie czekał. Kiedy tylko doszłyśmy do domu moje kochanie zaczęło warczeć na mojego przyjaciela. Szybko weszłam do domu, zostawiłam psa, wzięłam potrzebne mi rzeczy i ruszyłam z brunetem w stronę Pandemonium. Jak zwykle pod klubem było pełno ludzi, a na końcu ulicy dało się słyszeć muzykę z niego. Przy wejściu jak można się domyślić stał ochroniarz, który jak mnie zobaczył uśmiechnął się i wpuścił mnie i Simon'a do budynku. Można powiedzieć, że bywamy tu często. Gdy byliśmy już w środku ruszyliśmy na parkiet, gdzie tańczyło większość osób będących w tym miejscu. Po jakimś czasie w oko rzucił mi się czerwonowłosy chłopak, który stał oparty o ścianę i palił. Miał kolczyk w nosie, co dodawało mu uroku "niegrzecznego chłopca". Był dość blady, ale zdaję się, że to wszystko przez oświetlenie klubu. Cóż to się nazywa albo pech, albo przeznaczenie, ale chłopakowi w oko nie wpadłam ja tylko brunetka w białej długiej sukience, która miała odsłonięte nogi od kolan. Na szyi miała duży czerwony kamień, który z daleka rzucał się w oczy i przyciągał wzrok do dziewczyny jakby był to szyld : " Jestem ładna, Spójrz na mnie". Była idealna, a nie to co ja zwykła dziewczyna z liceum, która miała tylko dwóch chłopaków w całym życiu. Nikt się mną nie interesował bo nigdy nie należałam do tak zwanej "elity". Koniec rozmyślania. Dziewczyna zaciągnęła chłopaka w stronę baru, ale nie podeszli do baru tylko weszli za ogrodzenie za barem. Podeszłam bliżej by zobaczyć co będą tam robić, choć rozsądek mówił mi bym tam nie szła. Zobaczyłam jak chłopak pocałował dziewczynę w szyję i odpiął kilka guzików od jej sukienki. Zobaczył coś co go przestraszyło bo natychmiast odsunął się od niej, a ona rzuciła w niego biczem i zaczęła go ciągnąć po ziemi za szyję. Wyrywał się, ale to nic nie dało. Podszedł do nich mężczyzna z kapturem na głowie spod, którego wylatywały znajome blond włosy. Ten chód, ten styl, te włosy. To wszystko było zarazem znajome, a zarazem nieznajome. Chłopak bo posturze było widać, że nie jest dorosły wyjął zza pleców sztylet i podszedł do czerwonowłosego. Ten, gdy tylko to zobaczył zaczął jeszcze bardziej się wyrywać, ale nie było dla niego ratunku. Nieznajomy wbił mu ostrze prosto w serce. Dopiero teraz zauważyłam, że przy nich stał jeszcze ładny brunet, miał przyjazne rysy i był wysportowany, tak na oko był w moim wieku. Przez chwile przetwarzałam co się właśnie wydarzyło i gdy do mnie dotarło co się stało krzyk opuścił moje usta. Wszyscy zwrócili wzrok w moją stronę nawet Ci, których uwagi nie chciałam. Jak najszybciej ruszyłam do łazienki, kiedy zobaczyłam, że idą w moją stronę. Schowałam się w kabinie i czekałam na dalszy ciąg zaistniałej sytuacji...


***
Co o nim sądzicie? Bo moim zdaniem jest taki sobie. Waylandówna :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz