sobota, 19 lipca 2014

ROZDZIAŁ 3


Z góry dziękuje Joannie Petrovie za pomoc przy rozdziale.



CLARY:
Siedziałam w jednej z kabin, a dokładniej kucałam na desce od muszli klozetowej żeby nie mogli mnie znaleźć. Próbowałam uspokoić oddech, ale za nic nie mogłam tego zrobić. Ktoś wszedł do łazienki, po odgłosie kroków mogę stwierdzić, że nie była to jedna osoba. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, że mogli to być ci nieznajomi. Tak na wszelki wypadek zaczęłam odmawiać modlitwę. Kiedy zaczęli mówić przyłożyłam ucho by podsłuchiwać o czym rozmawiali.
- Nigdzie jej nie ma, a mogę sobie dać rękę uciąć, że szła do łazienki. - powiedział strasznie znajomy głos, przyjemny dla uszu lekko zachrypnięty głos.
- No i braciszku już nie masz ręki, co następne? Hę? - spytała dziewczyna. - Może od razu dasz mi odciąć swoją głowę, oszczędzisz nam wszystkim tylu kłopotów? - dodała trochę wrednie jak na siostrę.
- Musimy ją znaleźć i dowiedzieć się jakim cudem nas zobaczyła przecież każdy z nas ma runę i tylko nieprzyziemni mogli nas widzieć - powiedział zdenerwowanym tonem wcześniejszy rozmówca. Runę?, Nieprzyziemni?, o czym oni mówią to jakieś świry myślałam wciąż przysłuchując się rozmowie.

JACE:
Wyczułem czyjąś obecność, ale nie chciałem ich nie potrzebnie martwić.
Lecz dodatkowo wyczułem zapach perfum Clary byłem prawie pewien, że to ona lecz postanowiłem na razie wyprowadzić z tond przyjaciół by jej nie zobaczyli i samemu zacznę obserwować Clary.
- Dobra chodźmy, jak widać nikogo tu nie ma. - powiedziałem jak zwykle nonszalancko co chyba już nie robiło wrażenia na Izzy i Alec'u, ale co ja mogę na to poradzić taki jestem i nikt tego nie zmieni. Ruszyliśmy w stronę wyjścia, jakoś straciłem chęci do uwodzenia jakichś naiwnych lasek i co jest naprawdę dziwne grzecznie wróciłem do domu. Nie ominął mnie wykład od Hoge'a, że powinniśmy lepiej uważać i tego typu pierdoły, których i tak żadne z nas nie słuchało. Kiedy tylko wróciłem do pokoju wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka, w którym szybko oddałem się do krainy Morfeusza.


    * * *
CLARY:
Gdy tylko wróciłam do domu zamknęłam się u siebie w pokoju i rozmyślałam o tym co wydarzyło się w klubie zastanawiało mnie tez kim był chłopak ze sztyletem byłam pewna,że go znam ten głos na pewno gdzieś go już spotkałam. Nie wiedząc kiedy zasnęłam i tej nocy po raz pierwszy śniłam o nim.
    * * *
Znowu stałam w Pandemonium i patrzyłam na nieznajomego tylko, że teraz twarzy nie zasłaniał mu kaptur. Wiedziałam, że skądś go znałam, a mianowicie był to Jace. Nie mogłam uwierzyć, że to on. Przecież on nie mógł być zabójcą. Kiedy tylko chciałam do niego podejść i zapytać o co w tym wszystkim chodzi obraz zaczął się rozmywać, a ja sama jakbym zmieniała się w pył...

Obudziłam się z krzykiem, od razu przybiegła do mnie Shani, która zaczęła mnie lizać po twarzy jakby wiedziała co mi się śniło. Jakie to zadziwiające jaka więź może łączyć psa z człowiekiem. Może to dlatego, że gdyby nie ja to nie wiadomo czy Shani by pożyła dłużej....

** RETROSPEKCJA **
Szłam właśnie z Simon'em do domu przez park, kiedy zobaczyliśmy wysokiego faceta stojącego nad malutką kulką futra z podniesioną ręką jakby zamierzał się do ciosu. Wtedy właśnie zobaczyliśmy jak obcy wyżywa się nad malutkim pieskiem, kiedy tylko to zobaczyłam nie mogłam uwierzyć, że ktokolwiek jest zdolny do czegoś takiego. Wzięłam to maleństwo w swoje ramiona i zaczęłam do siebie przytulać, w tym samym czasie Simon kłócił się z nieznajomym, jak na dziesięciolatków byliśmy nieźle pyskaci, no ale cóż takie życie. Wzięłam suczkę do domu gdzie mama tak samo jak ja od razu zakochała się w niej. Poszliśmy do weterynarza, gdzie okazało się,że gdyby dłużej była by tak traktowana to za tydzień już by nie żyła.
** KONIEC RETROSPEKCJI **

Skończyłam rozmyślanie i ruszyłam w stronę garderoby. Wzięłam zwiewną fioletową sukienkę przed kolano, baleriny i czarną koronkową bieliznę. Weszłam do łazienki, z której musiałam siłą wyganiać Shani, wzięłam szybki prysznic i zaczęłam szybko zbierać się do szkoły. Pomalowałam się lekko i zrobiłam loki, spojrzałam w lustro i stwierdzam iż wyglądam przyzwoicie. W towarzystwie mojego psa wyszłam z pokoju i zaczęłam kierować się w stronę kuchni, z której czułam zapach naleśników. Zaczęłam powoli schodzić ze schodów bo znając mojego farta zabiję się o własne nogi, tak jak prawie bym zmarła w szkole, ale zostałam ocalona przez pana wielki ego czyt. Jace. Kiedy doszłam do pomieszczenia rozejrzałam się po nim i zauważyłam moją mamę z uśmiechem smażącą naleśniki oraz Luke stojącego za nią i przytulającego ją od tyłu i cały czas szeptającego jej czegoś słodkiego bo chichotała. Zaraz co?! Moja mama i Luke?! Czego ja nie wiem.
- Hej mamo i Luke – powiedziałam to przesłodko, a oni od siebie szybko odskoczyli - tak w ogóle co mnie ominęło?
- Hej kotku, zapomniałam ci powiedzieć od tygodnia ja i Luke spotykamy się nie było kiedy ci powiedzieć słonko. - moja matka próbowała się wytłumaczyć co szło jej marnie, tak naprawdę to cieszyłam się, że jest szczęśliwa i nie miałam jej tego za złe. Już po chwili rozmawialiśmy normalnie jedząc śniadanie i śmiejąc się z rożnych rzeczy. Naszą rozmowę na temat moich zajęć artystycznych przerwał dzwonek do drzwi, które moja mama poszła otworzyć, a ja w tym czasie poprawiłam moją i tak idealnie ułożoną fryzurę. Wcale nie jestem próżna tylko lubię się dowartościowywać. Kiedy zaczęłam dokańczać moje śniadanie zobaczyłam mamę wchodzącą do kuchni i oznajmiająca,że to ktoś do mnie:
-Kochanie przyszedł do ciebie jakiś młody i bardzo przystojny blondyn więc chyba ty też mi czegoś nie mówisz - powiedziała matka.
-Co o kim ty mówisz?
-Sama zobacz,a tak pro po to całkiem niezły – powiedziała puszczając do mnie oczko ja zaś zrobiłam zdziwiona minę i poszłam zobaczyć kim jest mój gość.


JOCELYN:
Gdy tylko otworzyłam drzwi ujrzałam oszałamiająco przystojnego młodzieńca.
- Dzień dobry jest może Clary? - zapytał.
- Tak proszę chwile poczekać poproszę ją – powiedziałam po czym ruszyłam do kuchni.

CLARY:
- Jace co ty tu robisz - zapytałam zdziwiona jego widokiem.
- Jak to co przyjechałem po swoja dziewczynę.
- Ta jasne to chyba pomyliłeś domy.
- Nie wydaje mi się moja dziewczyna jest piękna, rudowłosa o zielonych oczach – zaczął wyliczać wszystkie jego zdaniem moje zalety po czym przybliżył się i pogładziwszy mnie po policzku szepną mi do ucha - i świetnie całuje po czym wpił mi się w usta,a ja mimo iż rozum mówił "odepchnij go to przecież kretyn" to odwzajemniłam pocałunek,a gdy się ode mnie oderwał szepnęłam do siebie "co ja wyprawiam dziewczyno opanuj się" po czym dodałam już na głos - Wiesz co chyba ci się coś przyśniło.
- Nie sądzę po tym co wydarzyło się miedzy nami wczoraj w szkole myślałem,że coś nas łączy
- Nic nas nie łączy – rzuciłam hardo
- Więc czemu teraz odwzajemniłaś pocałunek – zapytał, a mi zabrakło słów i zaczęłam się jąkać
- Bo...bo.... nie wiem czemu
- Ale ja wiem pragniesz być ze mną tak samo bardzo jak ja pragnę być z tobą – szepnął mi do ucha, a ja poczułam, że się rumienie. Przyciągnął mnie do siebie i mocno wtulił w swoje ramiona nie powiem było to przyjemne, ale jak tak dłużej postoimy to albo mama albo Simon nas zobaczy,a tego nie chcę znowu coś sobie ubzdura, a ja naprawdę nic do niego nie czuję oprócz przyjaźni. Powoli wyplątałam się z jego objęć i wzięłam go za rękę i pociągnęłam do środka. Weszliśmy do kuchni trzymając się za ręce co mama zauważyła i uśmiechnęła się do nas, na co ja postanowiłam jej go przedstawić:
- Mamo , Luke to jest Jace mój... przyjaciel - powiedziałam jak najszybciej się dało, wzięłam jeansową kurtkę i torbę, w której miałam już wszystko potrzebne w tym mój telefon. Pocałowałam mamę i jej partnera w policzek i rzuciłam szybkie ' Do zobaczenia' po czym wyszłam ciągnąc Jace do wyjścia, najbardziej zdziwiło mnie to, że Shani się do niego tuliła, a po tylu latach nie akceptowała Simon'a, a mowa o Jace'ie. Gdy tylko wyszliśmy przed dom blondyn skierował się w stronę swojego motoru na,który usiadł.
- No na co czekasz, chodź – powiedział podając mi kask.
- Ty chyba sobie żartujesz.
- Oj daj spokój, chodź bo się spóźnimy – powiedział wywracając oczami po czym dodał - zaufaj mi.
- Eh no dobrze tylko nie jedz szybko - powiedziałam na co Jace się uśmiechnął,kiedy już siedziałam na motorze blondyn wziął moje ręce i kazał mi się objąć.
- Obejmij mnie – słysząc to tylko przełknęłam ślinę i podejrzliwie spojrzałam na Jace -nie bój się nie gryzę - dodał po czym ruszył. Gdy dojechaliśmy pod szkołe Jace zaparkował po czym sprytnie z siadając z motoru pomógł mi gdy tylko zdjęłam kask miałam uczucie że wszyscy się na nas gapią tym bardziej,że gdy ruszyliśmy w stronę szkoły Jace wziął mnie za rękę co sprawiło, że wyglądaliśmy jak para i wtedy dodatkowo usłyszeliśmy rożne szepty. Kiedy już byliśmy przy mojej szafce usłyszałam szepty dziewczyn,których nigdy nie lubiłam.
- Co ona z nim robi, przecież ta suka nawet nie jest warta kogoś takiego jak Jace.
- To pewnie jakiś dowcip ty Saro bardziej pasujesz do Jace - powiedziała jedna do drugiej. Nie wiedziałam o co im chodziło, ale to co powiedziały naprawdę zabolało. Jace jakby nigdy nic zaczął iść w ich stronę, żeby go powstrzymać zaczęłam go wołać, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Gdy już był przy tak zwanych plastikach powiedział coś co naprawdę je wkurzyło bo obie wykrzywiły gniewnie swe 'piękne' buźki. Skoro to niby Sara do niego bardziej pasuje to ja jej udowodnię, że się myli. Jak to mówiła moja mama' Jeśli ci na czymś zależy to o to walcz' i to będę robić. Pokażę im, że to ze mną Jace będzie naprawdę szczęśliwy. Zamknęłam szafkę i ruszyłam w ich kierunku, kiedy tylko podeszłam do nich uśmiechnęłam się do dziewczyn słodko i wpiłam się w usta Jace, który na początku stał oszołomiony jak słup soli.

JACE :
Podszedłem do Sary i jej psiapsióły Kimberly, które stwierdziły, że ja powinienem być z blondynką zamiast moim rudowłosym aniołem. Co jak co ale nikt nie będzie rozkazywał Jace'owi Wayland'owi. Kiedy byłem przy szafce Kimberly odchrząknąłem by zwróciły na mnie uwagę i zacząłem:
- Poważnie uważacie, że ja i Clary to jakiś żart? Albo, że zerwę z nią specjalnie dla jednej z was? Jeżeli tak to jesteście wielkim błędzie -kiedy tylko to powiedziałem obie wykrzywiły swe pokryte toną gładzi szpachlowej twarze, kiedy tylko chciałem coś jeszcze powiedzieć podeszła do nas Clary i jakby nigdy nic wpiła się w moje usta. Od razu na myśl wpadło mi, że przemyślała to o czym wcześniej rozmawialiśmy i zmieniła zdanie. Dalej ją całując przyciągnąłem ją bliżej i objąłem ją dłońmi w tali...
***

Mamy nowy rozdział, który mógł być wcześniej gdybym nie miała problemów z weną. Strasznie was za to przepraszam. jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie w komentarzach. Do następnego.
Waylandówna :*




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz