środa, 6 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 5 Part.1




CLARY:

Byłam w szoku gdy na drugi dzień wchodząc do szkoły od razu ujrzałam Jacea który na środku korytarza flirtował z Sarą a jeszcze wczoraj wyznał mi miłość widać kłamał a ja naprawdę się w nim zakochałam chciałam z nim potem porozmawiać i wszystko wyjaśnić lecz on mnie unikał nawet na lekcji przesiadł się do Sary i tak minęły kolejne dwa dni, a Jace nie dawał mi szansy by wszystko wyjaśnić jedyny dobry pomysł jaki mi teraz przyszedł do głowy to napisanie listu w którym mu wszystko wyjaśnię a jutro podłoże mu go do plecaka jak będzie zajęty Sarą. Gdy nadszedł wieczór wzięłam z półki papeterie i zaczęłam pisać:

„Jace pisze nie po to by cię przeprosić bo nie mam zamiaru przepraszać za to że Cię Kocham, pisze bo nie dajesz mi szansy by wszystko wyjaśnić kiedy byłeś u mnie i rozmawialiśmy o naszych uczuciach powiedziałam że nie mogłam się zakochać w kimś takim jak ty i że to szaleństwo lecz chciałam dodać coś jeszcze ale mi przerwałeś więc dokończę tutaj „a jednak cię kocham i gotowa bym była oddać za ciebie życie” nie sądziłam że kiedyś w końcu ci to wyznam bo zawsze bałam się to przyznać nawet przed sobą samą ale w głębi serca zawsze cie kochałam choć starałam się to ukryć a gdy w końcu się do tego przyznałam straciłam cię i teraz muszę się z tym pogodzić i zapomnieć choć zawsze pewna cząstka mojego serca będzie należeć do ciebie chce cię prosić o jedno byś był szczęśliwy nieważne z kim bo tego właśnie dla ciebie pragnę, szczęścia”.
Twoja Clary

PS. Wiec że byłeś dla mnie tym jedynym, a teraz Żegnaj miłości mojego życia.


Zmęczona położyłam się spać. Następnego dnia obudziłam się o 9 : 30. Boże co?! Zaspałam na pierwszą lekcje, którą była matematyka. Jak dobrze że mama i Luke wzięli Shani ze sobą. Chociaż trochę mi jej brak. Nie czas na rozmyślanie o Shani. Wybrałam coś na szybkiego. Wybór padł na sukienkę w kwiatki i czarne conversy. Wbiegłam do łazienki szybko zrobiła meke up oraz rozczesałam włosy. Idąc przez pokój zgarnęłam mojego Iphona i portwel i wrzuciłam do swojej torby z książkami. Wyszłam z domu i ruszyłam w kierunku szkoły. Po drodze rozpadał się deszcz. Kiedy zaczęłam biec kierunku szkoły zobaczyłam Jace przejeżdżającego na motorze z Sarą. Tylko nie płacz, tylko nie płacz... Powtarzałam jak mantrę. Ale na nic to nie pomogło. Kiedy doszłam do szkoły po moim makijażu nie było śladu. Jedynym plusem tego wszystkiego było to że w szafce miałam suszarkę. Tak to jest dziwne, ale trzymam ją na takie momenty jak teraz. Zanim dzwonek zaczął dzwonić na biologie zdążyłam wysuszyć włosy i na nowo zrobić make up. Mogę przyznać że wyglądam nieźle. Nie jak modelka ale też nie jak nudziara. W sam raz. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do klasy. Pod klasą Jace już się miział z Sarą. Jest naprawdę szybki. Odwróciłam się żeby na nich nie patrzeć ale przypomniałam sobie o liście. Podeszłam do jego plecaka, przykucnęłam i rozsunęłam największą kieszeń jego plecaka, w której trzymał książki i wrzuciłam list. Szybko żeby nikt nie zauważył zasunęłam plecak i odeszłam do Abby jednej z dziewczyn z mojej klasy. Kiedy zadzwonił dzwonek byłyśmy tak bardzo zajęte rozmową o nowej kolekcji Gucciego że nawet nie wiedziałyśmy kiedy wzięłyśmy swoje rzeczy i weszłyśmy do klasy.


JACE:

Chcąc zemścić się na Clary postanowiłem że specjalnie skupie swoja uwagę na Sarze chciałem by Clary była zazdrosna nie mogłem pokazać ze wczorajszymi słowami złamała mi serce gdy nadeszła lekcja biologi wszyscy łącznie ze mną weszli do klasy minąłem ławkę Clary i usiadłem z Sarą gdy zacząłem rozpakowywać książki wraz z nimi z mojego plecaka wysunęła się jakaś koperta nie wiedziałem skąd ona się tam wzięła wyciągnąłem ją i usiadłszy na swoim miejscu wyjąłem za wartości i wtedy ujrzałem pismo Clary już zaczynałem czytać gdy nagle usłyszałem podniesiony głos Prof. Beare
- Wayland czy możesz nam powiedzieć co to za interesująca lektura
- To nic takiego profesorze – odpowiedziałem chcąc schować list
- Skoro tak cie wciągnęła że nie słyszysz co do ciebie mówię to może się nią z nami podzielisz przeczytaj nam jej treść – powiedział oburzony profesor nie mając wyjścia zacząłem czytać
- Jace pisze nie po to by cię przeprosić bo nie mam zamiaru przepraszać za to że – Kiedy dotarłem wzrokiem do słów „Cie Kocham” byłem w szoku spojrzałem w milczeniu na Clery wybiegającą z klasy a po jej policzkach spływały pojedyncze łzy nie zastanawiając się długo olałem profesora i lekcje i wybiegłem za nią lecz jej już nie było zatrzymałem się na pustym korytarzu i oparłszy o ścianę zacząłem już po cichu kontynuować czytanie listu kiedy skończyłem natychmiast wybiegłem ze szkoły i wsiadając na motor ruszyłem do Clary


CLARY:

Nie wiedziałam co zrobić. Nie mogłam uwierzyć w to co zrobił Jece, wyznałam mu swoje uczucia a on to wyśmiał teraz tylko, gdzieś w głębi mojej głowy przebłysła myśl by zwróciła się o pomoc do swojej starej koleżanki. Koleżanki, która już nie raz umorzyła ból, która już nie raz prawie jej nie zabiła. Tak, tą koleżanką była żyletka. Zawsze po nią sięgałam kiedy miała problem, a teraz po prostu aż nie mogłam wytrzymać tak bardzo chciałam przejechać nią po ręce. Tylko po to by umorzyć na chwilę ból, który i tak wróci. Jedno malutkie cięcie w odpowiednim miejscu i będzie po problemie. Na zawsze. Już na zawsze, ale... Ale nie... ma dla kogo żyć. A przynajmniej miałam kilka minut temu. Gdyby po prostu nie dała mu sobie przerwać, albo mogła mu wykrzyczeć swoje uczucia. Chociaż pewnie i tak by nie zrozumiał. Może jednak by zrozumiał. Nie. On tylko się z kimś założył, że ją uwiedzie i zostawi. Bo Pan Jestem Seksowny, I Każdy Ma Mnie Kochać I Wielbić musi pokazać, że jest z niego wielkie macho i musi poderwać każdą laskę i ją przelecieć. Bo tak chce grupa. Jasne. I znowu te pogardliwe prychnięcie. Tylko, że nie ze strony Sary na jej osobę. Tylko ze strony mojej na całą tą szkolną elitę. Kiedy o tym pomyślałam zrobiło jej się nie dobrze. Myślałam, że zaraz naprawdę nie wytrzymam i zwymiotuje, a w najgorszym razie potnie się. Ale nie tak jak zwykle jedno czy dwa cięcia tylko cała ręka... Albo nie całe ciało. Jedni ćpali, drudzy palili, trzeci pili a ona... Ona po prostu się cięła. Niby nie robiła nikomu krzywdy, ale gdyby jej zabrakło jej mama by się załamała, Simon nie miałby swojej przyjaciółki, Shani właścicielki, a Jace... A Jace nie miałby kogo ośmieszać, chociaż zawsze może znaleźć kogoś innego. Bo po co mu ktoś taki? Ktoś kto cały czas użala się nad sobą. Tylko jedno cięcie... malutkie... nikomu nie zrobi różnicy. Świat byłby o wiele lepszy bez niej. Niektórzy nawet by się ucieszyli. Nie, nie da im satysfakcji, że wygrali, że wygrał. Weźmie się w garść.... ale było już za późno zdążyła zrobić kilka nacięć na prawej ręce.


JACE:

Gdy dojechałem na miejsce bez pukania wszedłem do jej domu po czym skierowałem się do sypialni Clery nawołując ja
- Clary,Clery - kiedy wszedłem do środka to co zobaczyłem było straszne moja Clary leżała na podłodze wykrwawiając się
- Boże Clery skarbie coś ty zrobiła
wiedziałem ze karetka i tak nie zdarzy musiałem zaryzykować to jedyna szansa

wyciągnąłem stele i zacząłem rysować runę uzdrowienie. Po chwili runa zaczęła świecić i wchłaniać się w jej skórę jak u każdego Nocnego Łowcy. Ale... ale to nie możliwe żeby moja słodka Clary była Nocną Łowczynią.
Wiele nie myśląc wziąłem ją na ręce i zadzwoniłem do Aleca by przyjechał po mnie. Nie minęło 10 minut a już był. Nic mu nie wyjaśniając wsiadłem do jego Chevroleta Impali z 67 na tyknie miejsce kładąc sobie głowę Clary na kolan. Przez całą drogę do Instytutu głaskałem mój skarb po głowie modlą c się aby nic jej się nie stało
- Jace czy ty wiesz co zrobiłeś Hoge będzie wściekły i do tego Cleve przecież to mogło ja zabić
- Nie obchodzi mnie co pomyśli Hoge, Cleve czy cała reszta mam to gdzieś a teraz się zamknij Alec i jedz szybciej - wykrzyknąłem zdenerwowany 
C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz